KULTURA
Magdalena Zawadzka o Wiesławie Gołasie: Brakuje mi przyjaciół z taką klasą
W sobotę (27 kwietnia) Wiesław Gołas został patronem Dużej Sceny w Kieleckim Centrum Kultury. Artystę wspomina przyjaciółka Magdalena Zawadzka.
Aktorka poznała Gołasa na początku swojej przygody z aktorstwem, w Teatrze Dramatycznym w Warszawie.
– Wiesio był wielką gwiazdą i jedną z pierwszych osób, która okazała mi bezinteresowną serdeczność. Może to wynikało z tego, że znał mojego męża Gustawa (Holoubka – przyp. red.), a może dlatego, że mnie naprawdę polubił. Do końca jego życia miałam poczucie, że darzy mnie niesłychanie serdecznym i bezinteresownym uczuciem, a także w pewnym sensie artystyczną opieką – mówi Magdalena Zawadzka.
Przyznaje również, że Wiesław Gołas był obdarzony niespotykanym talentem.
– Był aktorem o bardzo szerokim wachlarzu. Fantastycznie radził sobie w repertuarze tragicznym i grał takie role na scenie oraz w filmach, a także przecież genialnie odnajdywał się w komedii – podkreśla.
– Mój mąż świetnie się nadawał do parodiowania, bo miał specjalny sposób mówienia i poruszania się. Wielu aktorów dobrze to robiło, ale nikt tak jak Wiesiek, ponieważ on naśladował jego ducha. On łapał całą kwintesencję osobowości Gustawa i w kilku gestach oraz słowach robił to najlepiej. Potrafił wszystko zagrać. Kiedyś stał się przed nami młotkiem, a potem wbijał nim gwóździe, oczywiście umieraliśmy ze śmiechu. Nagle ktoś rzucił: „Wiesiek, a zagraj ogórek kiszony i konserwowy” i on zagrał. Wystarczyły tylko dwa ruchy twarzą – opowiada Zawadzka.
Podkreśla także, że często recenzował jej pracę, a także udzielał cennych wskazówek.
– Czasem pomagał nawet jednym słowem, bo to, co mówił, miało szczególną wagę i było dla mnie ważne. Gdy występowaliśmy razem czy to w teatrze, czy w Kabarecie Dudek, to wspierał mnie, bo ja nie wierzyłam w siebie, a on z olbrzymią pewnością mówił: „dasz sobie radę”, to podnosiło mnie na duchu. Wsparcie od kogoś tak wspaniałego po prostu dodawało skrzydeł – kontynuuje.
Wiesław Gołas był także oddanym przyjacielem.
– Był bardzo skromnym, a przy tym tak rzetelnym i uczciwym człowiekiem. Wiesiek przez cały czas był dla mnie takim miłym aniołem stróżem, który nigdy się nie narzucał ze swoją obecnością i niczego w zamian nie żądał. Ja darzyłam go tym samym i muszę przyznać, że bardzo mi brak takich przyjaciół… z taką klasą – wyznaje aktorka.
Po zakończeniu „Papkinady” – widowiska, którym upamiętniono Gołasa w KCK-u, Magdalena Zawadzka podziękowała za to, co uznała za szczególnie cenne, czyli pamięć.
– Non omnis moriar - „nie wszystek umrę”. Umiera fizyczność, natomiast pozostaje cała reszta: dokonania, twórczość, nasze potomstwo, ale przede wszystkim pamięć, którą przechowujemy w sercu i miłość, która nigdy nie umiera. Także ta uroczystość o tym najlepiej świadczy. Jako przyjaciółka Wiesia właśnie za to dziękuję – podsumowała.
Więcej o tym wydarzeniu pisaliśmy: TUTAJ.