KOŚCIÓŁ
Trwa Tydzień Misyjny. Świadectwo misjonarki z Chęcin
Trwa Tydzień Misyjny, który w tym roku przeżywamy pod hasłem „Idźcie i zapraszajcie wszystkich na ucztę”. Świadectwem posługi na Ukrainie podzieliła się Małgorzata Matla z Chęcin.
W lipcu 2021 roku pani Małgorzata wyjechała wraz z kolegą Piotrem w ramach Werbistowskiego Wolontariatu Misyjnego na kilkutygodniowy wolontariat do miejscowości Wierzbowiec w obwodzie winnickim, w diecezji Kamieniecko – Podolskiej.
– Chciałabym podzielić się swoim świadectwem. Niech to dobro którego doświadczyłam, niesie się dalej. Trafiliśmy do parafii pod wezwaniem św. Michała Archanioła, gdzie posługuje o. Wojciech Żółty, werbista. Przyjechaliśmy tam pomóc w organizacji letniego wypoczynku dla tamtejszych dzieci i młodzieży. Choć wioska, w której mieszkaliśmy, jest mała, a ludzie tam mieszkający, wiedzą co to głód i niedostatek, przyjęli nas ze wzruszeniem i cieszyli się, że komuś z Polski chciało się do nich przyjechać – opowiada misjonarka.
Dodaje również, że młodzież bardzo ucieszyła się z prezentów: kolorowych różańców misyjnych, obrazków, naklejek, zabawek oraz przyborów szkolnych.
– Przed wyjazdem na naszą posługę misyjną, do której staraliśmy się dobrze przygotować, nie docierało do mnie, że w XXI wieku, gdzieś na Ukrainie są ludzie, którzy nie znają Pana Jezusa albo wiedzą o Nim bardzo niewiele. Tymczasem, kiedy dotarliśmy do miejscowości, w której mieliśmy pracować, kilkoro dzieci w naszej grupie nie było nawet ochrzczonych. Łatwo mówić o Bogu komuś, kto chodzi do kościoła, zna Go z katechezy, ale mówić o Nim komuś kto nie praktykuje, nie zna Go i nie słyszał jeszcze Dobrej Nowiny, to dopiero coś – relacjonuje Małgorzata Matla.
Wolontariuszka wspomina, że praca z dziećmi dawała im wiele radości. Jednak nie tylko tym zajmowała się podczas swojej posługi.
– Zdarzało mi się często o Panu Bogu mówić dzieciom na przykład na placu zabaw. Sprawowałam również opiekę nad chłopcem z porażeniem mózgowym, a ponieważ problemy osób niepełnosprawnych nie są mi obce. Aby w pełni poczuć się jak misjonarka na misjach, jeździłam też z siostrami w odwiedziny do starszych, chorych mieszkańców wioski, którzy na widok kogoś z Polski cieszyli się ogromnie. My zawoziliśmy im leki, jedzenie, a oni prosili by opowiedzieć im o Polsce. To były za każdym razem wzruszające pełne emocji chwile. Niektórzy z nich pamiętali polską mowę i na koniec spotkania modlili się z nami w naszym ojczystym języku – kontynuuje.
Pani Małgorzata wyjaśnia także, dlaczego misje są dla niej tak ważne.
– Z misjami jestem związana od bardzo dawna. Najpierw było to czytanie książek i prasy o tematyce misyjnej, potem korespondencja z misjonarzami, pomoc duchowa i materialna na rzecz misji, rekolekcje misyjne, udział w Szkole Animacji Misyjnej, potem utworzenie i prowadzenie ogniska misyjnego w parafii przez kilkanaście lat, ale ciągle pragnęłam więcej. Postanowiłam podjąć adopcję na odległość dziecka z Madagaskaru, która trwa do dziś. I wreszcie wolontariat misyjny, w ramach którego mogłam spełnić swoje marzenie i wyjechać na Ukrainę – podsumowuje.