KOŚCIÓŁ
O parafii sprzed stu lat
„Wielka Wojna nad Nidą. Kronika parafii Imielno (1912 – 1917)” – to wyjątkowa publikacja, jaka niedawno ukazała się w „Serii świętokrzyskiej”. Autorem kroniki jest ówczesny proboszcz tamtejszej parafii ksiądz Adam Włosiński.
Ksiądz Adam Włosiński, pochodził z Działoszyc. Urodził się w 1861 roku. Zmarł w 1953 roku w Częstochowie. W 1886 roku ukończył WSD w Kielcach i przyjął święcenia kapłańskie. Jako wikariusz posługiwał w Chmielniku, Działoszycach i Żarkach. W następnych latach był proboszczem w parafiach: Bolmin, Niegardów, Ogrodzieniec oraz Imielno, gdzie pracował w latach 1912 – 1917 rok. Kronika, którą spisywał obejmuje właśnie ten okres.
Kronika codzienności
- Kronika parafialna należy do bezpośrednich źródeł historycznych. Wspomnienia i pamiętniki mają oczywiście też duży walor poznawczy, to jednak bywają spisywane z perspektywy lat, w związku z tym są obarczone wiedza nabyta na temat wydarzeń, a i pamięć z czasem się zaciera. Wyjątkowość kroniki Imielna polega na tym, że proboszcz spisywał ją dla swoich następców, by im pomóc w pracy duszpasterskiej. Czynił to jako włodarz parafii mając na uwadze przede wszystkim zbawienie wieczne powierzonych jego opiece wiernych. Dlatego też starał się zawrzeć w niej sprawdzone fakty, wydarzenia i sytuację w parafii (np. stan moralny). Kronika pisana była na bieżąco, ksiądz starał się zapisywać zaistniałe wydarzenia nawet tego samego dnia, kiedy one się dokonywały czy toczyły - zaznacza historyk prof. Jerzy Gapys z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego.
– Ksiądz Adam Włosiński pochodził z rodziny drobnomieszczańskiej wywodzącej się ze zdeklasowanej szlachty. Jego rodzina, jak wiele innych na skutek procesów ekonomicznych po akcie uwłaszczeniowym w 1864 r. była zmuszona porzucić gospodarowanie w swoich dobrach. W związku z tym, zachowując wiele z mentalności ziemiańskiej (szlacheckiej) postrzegał on chłopstwo z pozycji dworu i odnoście się do włościan z poczuciem wyższości. Jednak, pomimo pewnego subiektywizmu, przekazane przez niego informacje są wiarygodne – ocenia prof. Gapys i dodaje: - Ksiądz był światłym człowiekiem, oczytanym w literaturze, historii i znawcą muzyki, regularnie czytał też prasę lokalną i krajową, z której czerpnął wiedzę do kroniki. Pozyskiwał ją również od swoich parafian, którzy przychodząc na plebanię w sprawach posług duszpasterskich, przekazywali różne informacje, fakty, plotki i swoje opinie – mówi prof. Gapys.
Życie parafian
Parafia Imielno leży na pograniczu ziemi jędrzejowskiej i Ponidzia. – Pierwsze wzmianki sięgają XII wieku, a kościół został zbudowany około 1242 roku. W czasie pisania kroniki parafia liczyła około sześciu tysięcy ludzi. Należało do niej 11 wiosek. Do posługi na tak rozległym terenie przeznaczony był tylko jeden ksiądz. Wtedy nie było dróg utwardzonych, tylko polne i błotniste. Jeśli weźmiemy pod uwagę brak środków lokomocji, takich jak dziś, to ksiądz miał naprawdę trudną pracę. Mógł być nią przemęczony. Do tego dochodziły warunki wojenne. Na przełomie 1914 i 1915 roku na rzece Nidzie zatrzymał się front wojenny. Stacjonowały wrogie armie i były częste ostrzały artylerii. Ta sytuacja, utrudniająca ludziom dostęp do kościoła, rzutowała na frekwencję podczas nabożeństw oraz wpływała na życie parafian. Proboszcz był odpowiedzialnym duszpasterzem i zależało mu, aby jego wierni byli wzorowymi katolikami. Nie zawsze to wychodziło. Dlatego się denerwował. Czego odzwierciedlenie znajdziemy w kronice – opowiada ks. dr Tomasz Gocel, dyrektor Archiwum Diecezjalnego w Kielcach.
W kronice znajdziemy również odzwierciedlenie posług sakramentalnych na tle roku liturgicznego. – Proboszcz ubolewał nad tym, jak wojna zmieniła jego parafian. Na przykład zapisywał, iż były miesiące, że ochrzcił pięcioro dzieci nieślubnych i ani jednego ślubnego. Narzekał na frekwencję na nabożeństwach, na co wpływ mogły mieć warunki wojenne oraz trudno przejezdne drogi. Dużo przeczytamy o sakramencie chorych, który chłopi traktowali jako ostatnie namaszczenie. Zdarzało się, że proboszcz przebył odległą drogę: furmanką, pieszo, a na koniec nie wpuszczono go do domu, bo choremu się polepszyło. Ludzie uważali, że jak ksiądz był u chorego, to ten zaraz umrze. Stąd takie zachowanie – wyjaśnia ks. Gocel.
Sporo jest opisów sytuacji, kiedy nowożeńcy przychodzili dać na zapowiedzi. – Niektóre dziewczęta były już w stanie błogosławionym. Rodzice taką brzemienną szybko chcieli wydać za mąż, bo panna z dzieckiem na wsi to był wstyd i trudno jej było później znaleźć męża. Dziś te opisywane sytuacje mogą się wydać humorystyczne, ale wtedy takie nie były – wspomina ks. Tomasz Gocel.
Prof. Gapys zaznacza jednak, że mimo rozluźnienia obyczajów okresie wojny, ogół parafian, jak na te warunki wojenne, zachowywał się bardzo dobrze. – Badania historyczne pokazują, że wtedy skala nieślubnych dzieci oraz związków niesakramentalnych była stosunkowo niewielka. Dzieci ślubnych było zdecydowanie więcej – podkreśla.
Cenne źródło
Kronika parafii Imielno jest cennym źródłem historycznym, wręcz kopalnią wiedzy na temat wojny w najbliższej okolicy. – Dowiemy się z niej, jak wyglądała rzeczywistość wojenna i codzienność okupacji. Ksiądz w kronice zawarł opisy, które obnażają okrucieństwo I wojny: bombardowania, pożary, rabunki i przemoc. Po jednej i drugiej stronie Nidy stacjonowały wrogie armie, które nie oszczędzały budynków, mieszkańców, kościoła i plebanii. Liczyły się cele wojenne. Ludność była wystraszona tą codzienną kanonadą. Poza tym, wojna przyniosła rozerwanie struktury społecznej, np. ucieczki, przesiedlenia czy wywózki na roboty do Niemiec, Austrii. Z tym wiązały się także tragedie rodzinne – opowiada prof. Gapys.
Na książkę możemy spojrzeć w wymiarze uniwersalnym. – Ksiądz wymieniając przywary, grzechy, wady ludzi, pokazał naturę człowieka. Na przestrzeni stu lat zmieniła się rzeczywistość gospodarcza, pojawiały się nowinki cywilizacyjne, ale natura ludzka jest niezmienna. Potrzebuje ogłady, nauki, wykształcenia – ksiądz Tomasz podpowiada – przede wszystkim łaski Bożej. Człowiek zostawiony sam sobie, bez szkoły, kościoła, kultury, potrafi być nieokrzesany i trywialny – zauważa prof. Gapys.
Na uwagę zasługuje także język kroniki. – Mamy tam zapis rozwoju dialektu małopolskiego i gawry kieleckiej. Ksiądz intencjonalnie zapisywał dialogi parafian posługujących się w kontaktach z nim w miejscową gwarą. W tekście znajdziemy też wiele archaizmów, co kapitalnie oddaje klimat ówczesnej wsi kieleckiej. Kronika jest dziełem literackim, symbolem epoki, która minęła - można rzec potocznie – uchwyciła moment kiedy kończyła się epoka królów, książąt i hrabiów, a nadchodziła demokratyzacja stosunków społecznych - podsumowuje prof. Jerzy Gapys.
Warto sięgnąć po tę lekturę, aby dowiedzieć się, jakie było wówczas społeczeństwo i jakimi problemami żyli ludzie ponad sto lat temu
Więcej w audycji: „Tak Wierzę” we wtorek 12 marca o godz. 20, Radio eM Kielce.