KOŚCIÓŁ
Niezwykły jubileusz siostry Hilarii
Siostra Hilaria Genowefa Lis obchodziła w tym roku 70-lecie swojej profesji zakonnej. Dominikanka przez lata posługi wiernie trwała przy swoim powołaniu.
Na południu Polski, nieopodal Tarnowa, leży wieś Zgłobice. Malownicza miejscowość rozciąga się nad pięknym Dunajcem. To właśnie tam 29 maja 1930 roku przyszła na świat siostra Hilaria.
Wojna i powołanie
Rodzice, wraz z dziesięciorgiem dzieci, żyli skromnie. Cała rodzina, podobnie jak wiele innych w naszym kraju, okrutnie doświadczyła niemieckiej okupacji. Gdy rozpoczęła się II wojna światowa, siostra Hilaria miała dziewięć lat.
– Mieszkaliśmy nad samym Dunajcem, na skale. To był tragiczny czas, o którym ciężko się opowiada. Starsze rodzeństwo zabrano na przymusowe roboty do Niemiec. Najgorsze było to, że zostaliśmy sami i brakowało najprostszych rzeczy, takich jak buty. Nie mieliśmy się nawet w co ubrać. Był problem z jedzeniem. Zlikwidowano naszą szkołę i uczyliśmy się po kryjomu. Tata zmarł wcześnie. Kiedy przyszli Niemcy, zaczął się koszmar. Moja dorastająca siostra musiała się chować w skrytce w piwnicy, ponieważ chcieli ją zgwałcić. Ukrywali się również księża i nauczyciele, którzy w szczególny sposób byli zagrożeni. Po pewnym czasie pozwolono na naukę, ale mogliśmy się uczyć jedynie do czwartej klasy. Na samym początku okropne były niemieckie naloty – wspomina siostra Hilaria.
„Wyzwolenie” nasza bohaterka przeżyła, mając 15 lat. Niemcy uciekali w popłochu przed Armią Czerwoną.
– Kilku z nich nie uciekło i zastrzelono ich na naszym podwórku. Ruscy byli jeszcze gorsi – dodaje.
W tragicznym okresie wojennym i powojennym w siostrze Hilarii dojrzewało powołanie do życia zakonnego, które rozwinęło się dzięki parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w niedalekiej Zbylitowskiej Górze.
– Do kościoła miałam cztery kilometry. Droga nie była łatwa, szczególnie w trakcie okupacji. Razem z siostrą chciałyśmy wstąpić do chóru parafialnego, bardzo prężnie działającego. Musiałyśmy jednak przejść przesłuchanie u organisty. Ostatecznie się udało i była to wspaniała przygoda. Po pewnym czasie zdecydowałam, że chcę pójść na drogę powołania – podkreśla nasza rozmówczyni.
Modlitwa i praca
Siostra Hilaria udała się do Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego. Warunek wstąpienia był jednak jeden: odpowiednie wykształcenie.
– Podczas wojny ukończyłam tylko cztery klasy szkoły podstawowej. Do sercanek nie mogłam więc należeć. Nie dałam za wygraną. Zgłosiłam się do dominikanek.
Tam mnie przyjęli i bardzo się z tego cieszyłam. Po pierwszej profesji, przyjechałam do swojej rodzinnej parafii. Przyjęto mnie bardzo radośnie – opowiada siostra Hilaria.
Wspomnianą pierwszą profesję zakonną dominikanka złożyła 27 sierpnia 1953 roku w Białej Niżnej. Pracowała na Śląsku i na Podkarpaciu. Najdłużej jednak swoją posługę pełniła w Kielcach, gdzie jest od… pół wieku.
– Siostra zajmowała się krawiectwem i była zakrystianką. Pomagała również przy dzieciach w zakładzie opiekuńczym. Bardzo ważnym elementem jej życia zakonnego jest modlitwa – wyjaśnia siostra Urszula.
Siostra Hilaria od samego początku posługi w Kielcach związana jest z parafią Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Wówczas proboszczem był ks. Antoni Michalski, którego dominikanka wspierała w prowadzeniu wspólnoty.
W tym roku obchodzi 70-lecie pierwszej profesji.
– Najważniejsza jest modlitwa. Życie bez niej, jest jak ziemniaki bez soli – podkreśla.
Siostrze Hilarii, z okazji jej jubileuszu, cała redakcja Radia eM Kielce składa najserdeczniejsze życzenia.