KOŚCIÓŁ
Dorastanie do człowieczeństwa
Rozmowa z ks. prof. Stefanem Radziszewskim, prefektem w Zespole Szkół Sióstr Nazaretanek im. św. Jadwigi Królowej w Kielcach
– Czy mamy „wychowane” społeczeństwo?
– Społeczeństwo zawsze jest wychowane, pytanie tylko: dobrze czy źle? Kościół nie patrzy wyłącznie na wykształcenie, na inteligencję, na ambicje. Patrzy głębiej – na serce człowieka. W wymiarze biblijnym oznacza ono nie tylko zdolność do miłości, ale też sumienie, rozum, pamięć. Być człowiekiem to znaczy mieć oczy, by zobaczyć drugiego w jego biedzie, niekoniecznie materialnej, ale też moralnej i duchowej. Dobre wychowanie zaczyna się w domu. Jeśli jest tam przestrzeń miłości, dobroci, zrozumienia, wzajemnej pomocy, to z tego płynie dobre wychowanie. Żyjemy w świecie, w którym każdy ma dużo do powiedzenia; nawet jeśli nie ma nic do powiedzenia, to też gada. Tymczasem trzeba nauczyć się słuchać.
– Jan Paweł II i Franciszek nawołują, aby wymagać od siebie…
– Bóg to najlepszy wychowawca. On jest Ojcem wymagającym, ale też pełnym czułości i wrażliwości. Przeciwieństwem takiej postawy jest wygodnictwo, które tak naprawdę często ukrywa tchórzostwo i lenistwo: ,,Nic mi się nie chce”, ,,Boję się, że mi się nie uda”. Niestety, żyjemy w epoce handlowej, która ciągle liczy: ,,Ile będzie mnie to kosztowało?”, ,,Zyskam na tym czy stracę?”. Takie wygodnictwo jest przerażające. O tym mówił w Polsce papież Franciszek: można mieć 18 lat, a zachowywać się jak staruszek, któremu nic się nie chce, który boi się zranień, wejścia w relacje z ludźmi i z Bogiem. Taki młody starzec boi się, że zainwestuje kawałek serca albo całe życie i nazwie to miłością, a ta druga strona pokaże mu „figę z makiem”. Co wtedy? Przykładami takiego myślenia są np. związki bez ślubu i unikanie rodzicielstwa. Widzimy człowieka ładnie odzianego, który ma wiele do powiedzenia, nawet do kamery, ale tak naprawdę pustego w środku.
– Wyjaśnijmy, dlaczego Kościół zwraca tak baczną uwagę na wychowanie.
– Człowiek od urodzenia uczy się i dorasta do człowieczeństwa. Ten proces można nazwać wychowaniem. W jakim towarzystwie będziemy się obracać, tacy będziemy, zgodnie z powiedzeniem „Kto z kim przestaje…”. Jeśli spotykamy ludzi pobożnych, to wiara wnika do naszego serca. Kościół bardzo mocno podkreśla, że do wychowania nie służą doktryny, instytucje państwowe czy społeczne, ale rodzina. Przecież w zbawieniu też odkrywamy pewną pedagogikę. Bóg powoli wprowadza człowieka w tajemnice misterium swojej miłości. Orędzie zbawienia wzywa do nawrócenia: "Człowieku, nie bądź głupi! Nie czyń zła, bo zginiesz, a grzech obróci się przeciwko tobie! Jeśli pragniesz szczęścia, zacznij od tego, co jest najważniejsze, czyli od dobroci serca i pomocy, przyjaźni. Gdy poczujesz smak tej dobroci, to spontanicznie odczujesz radość i pragnienie dziękowania za nią Bogu".
– Co zdaniem Księdza jest ważniejsze: przekazywanie wiedzy czy proces wychowania?
– Trzeba jedno z drugim łączyć, człowiek powinien inwestować zarówno w swój rozum, jak i w swoje serce. Bardziej jednak istotne jest to, by wychować człowieka dobrego, szlachetnego i zdolnego, by podążać za wielkimi rzeczami. Jeśli przeinwestujemy intelekt, to może się okazać, że wytwarzamy jakąś dziwną istotę. Intelekt niesamowity, ale bez serca i sumienia. W obszernym wywiadzie „Bóg albo nic” kardynał Robert Sarah przypomina, że zadaniem Kościoła nie jest tworzenie „szkoły elit” dla ludzi mających o sobie wysokie mniemanie. Przekazywanie wiary, czyli mocy i łaski Boga, nie może sprowadzać się do taniego moralizowania. Jeśli Kościół kieruje swoje przesłanie tylko do głowy, to mamy problem – umysł bowiem często bywa przewrotny. Natomiast prawdziwa nauka Ewangelii płynie „z serca do serca”. Jeśli w sercu człowieka zapala się jakiś ogień, to ten, kto jest dobrze wychowany, przekazuje to światło dalej. Świat nauki ma poważne znaczenie, ale jeśli zostaniemy tylko na jego poziomie, to będziemy jak przemądrzały krasnoludek, mały wredny ludzik, któremu wydaje się, że wszystko wie, ale tak naprawdę nie wie tego, co najważniejsze, bo nie ma serca ani sumienia.
– A jak w praktyce wygląda wychowanie?
– Mamy system edukacyjny, który nie jest idealny. Zamiast jednak narzekać, trzeba odkryć w nim ludzi, a nie procedury. Czego chce od szkoły człowiek, który ma naście lat? Wakacji albo spotkania fajnych kolegów? Nie, on pragnie przeżyć przygodę, w wyniku której stanie się kimś niesamowitym. Uczeń szuka nauczyciela, by odkryć sens swojego życia. Jeżeli młody człowiek w szkole nie zostanie wprowadzony w misterium piękna prawdziwego ludzkiego życia, to po prostu odbębni godziny, zaliczy egzaminy i pozostanie tak samo głupi, jak przyszedł. Nauczyciel będzie zadowolony, bo dostał pensję; uczeń, bo dostał świadectwo – tylko że z tego nic nie wynika. Nasza cywilizacja jest głęboko nihilistyczna. Wionie pustką. Nie wiemy, co chcemy przekazać. Bez duchowości przepadniemy.
– Czego młodzież oczekuje w procesie wychowania?
– W Kielcach jest bardzo dużo małych grup, zaangażowanych w dziedzinie religijnej i patriotycznej. Tego boją się ci, którzy przegrali swoje życie, uwikłali się w ideologię i teraz zostali z niczym. Widzą, że ich życie jest puste, bo nie szukali Boga. Edukacja daje odwagę, by stawiać pytania i pytać o to, czego nie wiem. Jeśli wszystko wiem, to kto jest mi potrzebny? Młodzież ma w sobie wiele entuzjazmu i odwagi – w niej cała nadzieja.
– Jak zatem dziś trafić do młodych, aby zauważyli, że potrzebują drugiego?
– Człowiek poszukuje szczęścia i reaguje drżeniem serca na takie malutkie słowo jak miłość. Te pragnienia młodych ludzi w ogóle się nie zmieniły, bez względu na to, czy posługują się facebookiem, czy esemesami. Wciąż istnieje głód miłości, pragnienie, by życie miało sens. Młodzież przychodzącą do szkoły sióstr Nazaretanek pod koniec sierpnia zabieramy na wyjazd integracyjny. Tłumaczymy, na czym polega sens życia. Aby człowiek był szczęśliwy i nawiązywał relacje, nie może koncentrować się na sobie, ale musi dostrzegać drugiego człowieka. „Zapomnij o sobie” – uczy Helena Keller, a wtedy wyleczysz się z egoizmu i stajesz się zdolny do miłości.
– Jak w praktyce wygląda wychowanie?
– Dużo jest instytucji wspierających, ale trzeba czuwać, by nie wpaść w szablon. Każdy człowiek ma inną historię. Nawet dzieci tych samych rodziców, wychowane w jednym domu, wyrastają na zupełnie innych ludzi. Wszelkie pomysły programowe, rozmaite wytyczne, okólniki przyjmuję z dystansem, bo nikt nie zastąpi domu rodzinnego, relacji rodzice – dziecko – dziadkowie. Instytucja połyka człowieka tylko na chwilę i zaraz wypluwa. Często wychowuje jedynie obywatela, który ma być posłuszny tej czy innej, zmieniającej się szybko, doktrynie. Niestety, we współczesnej szkole młodzi ludzie nie są wychowywani do samodzielnego myślenia, bo tacy – myślący i szlachetni przedstawiciele gatunku homo sapiens – są zagrożeniem dla wielkich tego świata. Tutaj mamy olbrzymi problem globalny, nie tylko polski.
– Jakie znaczenie ma wychowanie do wolności w myśleniu?
– Daje odwagę do stawiania pytań ,,Kim jestem?” i ,,Czy moje życie ma sens?”. Jeśli wpadniemy w różnego rodzaju fikcję i obłudę, wtedy powstają towarzystwa, w których ludzie się bawią, zajmują sobą, ale bez poczucia większego sensu. Nihilizm i rozpacz to główny problem dzisiejszego świata.
– Zastanówmy się jeszcze nad słowami: ,,Miłosierni jak Ojciec”.
– To hasło Tygodnia Wychowania, nawiązujące do przypowieści o synu marnotrawnym z Ewangelii świętego Łukasza. Młody człowiek roztrwonił swój majątek, ale ojciec z niego nie zrezygnował i z tęsknotą czekał. Kościół zachęca, byśmy się nawracali i przebudzili na nowo. Bez względu na to, jakie marnotrawstwo było w naszym życiu, Bóg z nas nie zrezygnował. Miłosierny Ojciec czeka na nas, abyśmy do Niego stale powracali pomimo naszych słabości i upadków. Taka jest właśnie Boża pedagogika. Bo najlepsze wychowanie to Boże wychowanie.
– Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat