KOŚCIÓŁ
Każde małżeństwo można uratować


Rozmowa z księdzem doktorem Sebastianem Wieczorkiem, opiekunem duchowym Wspólnoty Trudnych Małżeństw „Sychar”.
– Czy każde małżeństwo w kryzysie można uratować?
– Małżeństwo, jako związek kobiety i mężczyzny, jest nierozerwalne i zawierane na całe życie. Kiedy pojawi się kryzys, istnieje możliwość uratowania związku. Czasami potrzeba do tego pomocy psychologów, ale przede wszystkim dobrej woli małżonków, którzy chcą odbudować wzajemną miłość i oddanie sobie.
– Czym jest Wspólnota „Sychar”?
– Skupia tych, którzy w swych małżeństwach przeżywają różne trudności. Najczęściej takie osoby nie potrafią już same sobie poradzić i szukają możliwości ratowania związku. Są w separacji lub po rozwodzie, ale nie wiążą się z nikim, trwają w wierności swemu małżonkowi. Małżeństwo próbują odbudować, podejmując pracę nad sobą oraz odnawiając relację z Panem Bogiem. Niekiedy przychodzą zrezygnowani, mówiąc: „Nie da się go już uratować”. Wtedy im radzę, aby nie ograniczali działania Pana Boga. Rozpoczyna się więc praca nad samym sobą, nad własnym myśleniem, zachowaniem, postawą. Nie zmienimy drugiego człowieka, męża, żony, rodziców, ale możemy zmienić siebie samych.
– Jaka jest rola księdza w tej Wspólnocie?
– Niekoniecznie muszę dać dobrą radę, bo nie na wszystkim się znam, ale wydaje mi się, że umiem ich wysłuchać. Pomagam odbudowywać relację z Panem Bogiem, która przez jakąś grzeszną sytuację oddaliła ich od Niego. Przygotowuję do sakramentu pokuty i pojednania, to początek naprawy tej relacji i nowego życia duchowego.
– Jakie są najczęstsze przyczyny kryzysu małżeńskiego?
– U podłoża zawsze leży grzech, czyli zaburzona relacja z Panem Bogiem. Pierwszym jest pycha, kiedy ktoś stawia siebie na pierwszym miejscu i uważa swoje zdanie za najważniejsze. Przyczyną jest też przemoc, alkoholizm, narkomania, pornografia, uzależnienie od osoby męża lub żony, od pracy, pieniędzy. Stąd potrzeba indywidualnego podejścia do każdej osoby i sytuacji.
– A niezgodność charakterów?
– Według mnie tak przejawia się pycha, czyli stawianie na swoim. Tymczasem czym jest ślubowana wzajemna miłość? To ofiara, całkowity dar z samego siebie dla męża lub żony. Nie zostawiam sobie nic, bo w przeciwnym wypadku mogę popaść w egoizm. Nie można też pracy stawiać ponad małżeństwo. Praca ma służyć małżeństwu. Ma być podporządkowana wzajemnym relacjom, a nie zaspokajaniu własnych ambicji. Małżonkowie wnoszą w małżeństwo dwa wzorce, które są ich doświadczeniem wyniesionym z domów rodzinnych. Z tych dwóch światów ma powstać jeden, nowy i niepowtarzalny.
– Kiedy pojawia się kryzys, małżonkowie czasem nie próbują go rozwiązywać, tylko rozwodzą się. Przypomnijmy, czym jest rozwód w świetle nauczania Kościoła?
– Jest grzechem przeciwko szóstemu przykazaniu. Grzech ten narusza jedność i nierozerwalność, czyli dwa najważniejsze przymioty małżeństwa, będącego sakramentem. W Kościele katolickim, nawet jeśli jest orzeczony rozwód cywilny, to dwoje ludzi nadal pozostaje małżeństwem. Nie ma byłego męża lub byłej żony. Pozostaje się nimi do końca życia, a ten węzeł, raz zawiązany, przenosi się do wieczności.
– Ponadto osoby po rozwodzie, będące w nowych związkach, nie mogą przystępować do Eucharystii.
– Wypływa to z Ewangelii. Kiedy Jezus wyjaśnia naukę o małżeństwie, mówi: „Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo” (Mt 19,9). W zamyśle Bożym od początku istniała nierozerwalność małżeństwa. Przystępując do komunii świętej trzeba być w stanie łaski uświęcającej, czyli najpierw odbyć spowiedź. Chcąc uzyskać rozgrzeszenie, należy spełnić kilka warunków, w tym żałować za popełnione grzechy i postanowić poprawę. Pojawia się pytanie: „Czy żałujesz tego, że wchodzisz w nowy związek niesakramentalny?”. Jest to konkubinat, sytuacja grzeszna, z którą powinno się zerwać. Jeśli ktoś nie żałuje i nie zamierza tego zrobić, to w takim stanie nie może przystąpić do komunii świętej. Wymóg bycia w stanie łaski uświęcającej jest najbardziej istotny.
– Czy adhortacja Papieża Franciszka Amoris laetitia, w której mówi o miłosierdziu, dopuszcza do komunii osoby po rozwodzie, żyjące w nowych związkach?
– Nauczanie Kościoła w tej kwestii się nie zmieniło. Miłosierdzie nie oznacza, że należy dopuszczać do sakramentu Eucharystii, bo czy my stoimy ponad Panem Jezusem? Należy jednak pokazać tym osobom, że są inne drogi uświęcania się i bycia w Kościele: modlitwa, dzieła miłosierdzia, lektura Pisma Świętego, angażowanie się w grupy apostolskie, wychowanie dzieci oraz towarzyszenie im w przystępowaniu do sakramentów. Duszpasterstwo osób rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach to też wyzwanie dla nas, księży, bo trzeba umieć z tymi ludźmi rozmawiać i nie bać się tych sytuacji. To wymaga od kapłanów wiedzy z zakresu teologii moralnej, teologii małżeńskiej, prawa kanonicznego, a nawet psychologii, aby rozeznać każdą sytuację z osobna. Chodzi o to, aby osoby rozwiedzione, żyjące w ponownych związkach, nie były marginesem Kościoła.
– Kościół dopuszcza jednak stwierdzenie nieważności małżeństwa. Czym ono różni się od rozwodu?
– Mówimy tu o okolicznościach, w których małżeństwo nie zaistniało. Nie została wyrażona wola jego zawarcia lub była ona wadliwa. O tym, czy małżeństwo jest nieważnie zawarte, rozstrzyga Sąd Biskupi, który bada okoliczności przed ślubem, czyli od poznania się dwojga osób do momentu decyzji i ślubu.
– Wracając do Wspólnoty „Sychar”: czy są przykłady uratowanych małżeństw?
– W kieleckiej wspólnocie jest kilka. W jednym z przypadków mąż odszedł i przez sześć lat nie kontaktował się z żoną. W tym czasie miał inne kobiety. Ona również dostała propozycję wejścia w nowy związek, ale w tym czasie trafiła do Wspólnoty. Zaczęła pracę nad sobą, porządkowanie swoich emocji, odbudowę drogi do Pana Boga. Po sześciu latach spotkali się „przypadkowo”. Wtedy powiedziała mu, że drzwi jej domu są dla niego otwarte i może wrócić. To nim wstrząsnęło. Dziś z pomocą Pana Boga naprawiają swoje małżeństwo. Ostatnio świętowaliśmy 25. rocznicę ich ślubu.
– Czy ludzie umieją sobie przebaczyć zadane rany i doznane krzywdy?
– Nie jest to łatwe. Wybaczenie zranień w małżeństwie bywa czasem postawą heroiczną. Potrzeba ogromnej pracy nad sobą, dostrzeżenia najpierw swoich win i grzechów, przebaczenia sobie, a potem współmałżonkowi. W tym wszystkim pomaga wiara i otwarcie się na Pana Boga. Uważam, że z Jego pomocą przebaczenie krzywd jest możliwe.
– Jak wyglądają spotkania i wsparcie Wspólnoty?
– Spotykamy się raz w miesiącu. Obowiązuje dyskrecja, jest zakaz mówienia na zewnątrz o sprawach i problemach, jakie omawiamy w gronie Wspólnoty. To buduje wzajemne zaufanie i daje wsparcie, bo ludzie nie czują się odtrąceni i samotni w swych problemach. Osoby, które kilka lat temu przyszły do Wspólnoty, początkowo były „emocjonalnymi wrakami”. Dziś są radosne, uśmiechnięte, pomimo braku poprawy sytuacji rodzinnej. Jednak odnowienie relacji z Panem Bogiem, wychodzenie z uzależnień, praca nad sobą, uporządkowanie emocji, powoduje, że w tych ludziach znów budzi się chęć do życia oraz siła, aby walczyć o swoje małżeństwo. Jeśli ktoś potrzebuje wsparcia w kryzysie małżeńskim, zapraszam na spotkania Wspólnoty Trudnych Małżeństw „Sychar”. Odbywają się one w każdy drugi piątek miesiąca w kościele Niepokalanego Serca NMP przy ulicy Urzędniczej w Kielcach. Rozpoczynają się Mszą świętą o godzinie 18.
– Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat



![[AUDIO] Nadzieja dla Ukrainy. O pobycie we Lwowie opowiada biskup Jan Piotrowski](/media/k2/items/cache/af017b9ef7472f2ed4eda941ae8cd1b5_L.jpg)




![[AUDIO] Pontyfikat Franciszka - czas rozpoczynania procesów, nowych impulsów i otwartych drzwi](/media/k2/items/cache/930061ae0665a15f9c29b555c4d7eb08_L.jpg)