SPORT
Wojna zastała byłego piłkarza Korony 700 km od domu. „Każdy ma dostać karabin i strzelać”
Serhij Pyłypczuk, były piłkarz Korony Kielce, podzielił się swoimi odczuciami po agresji Rosji na Ukrainę. Wojna zastała go w Winnicy, gdzie przebywał z młodzieżową drużyną Metalista Charków.
Ukraiński skrzydłowy grał w Kielcach w latach 2013-2017. Zaliczył 95 występów w „żółto-czerwonych” barwach. Później występował jeszcze Chojniczance Chojnice i Wigrach Suwałki.
37-latek poświęca się obecnie pracy szkoleniowej. Jest jednym z trenerów drużyn młodzieżowych Metalista. Obecnie znajduje się 700 kilometrów od domu.
– Nie mogę powiedzieć, że jestem bezpieczny. Jestem trenerem w akademii piłkarskiej Metalista Charków. Przyjechaliśmy do Winnicy na turniej. Razem ze mną jest dziewiętnastu młodych zawodników. Siedzimy teraz w bunkrze. Czasami wychodzimy, ale kiedy pojawia się sygnał, znów trzeba się ukrywać. I tak codziennie – mówi Serhij Pyłypczuk w rozmowie z TVP Sport.
– Rodzina została w Charkowie i siedzi w metrze. Nie mogą wyjść, bo w moim mieście dochodzi do wielu walk, ciągle trwa ostrzał. Spadają rakiety… Jedna z nich wbiła się w ulicę rapem 200 metrów od mojego domu. Dobrze, że moja żona i dziecko nie byli w pobliżu. Sytuacja jest bardzo trudna. Nie wiemy nawet, co będzie dalej. Wiem, że Rosjanie weszli do Charkowa, idą dalej na Kijów. Jest gorąco – relacjonował były skrzydłowy „żółto-czerwonych”.
Serhij Pyłypczuk nie może myśleć o ucieczce do Polski.
– Temat wyjazdu do Polski już odpada. Dekret prezydenta sprawia, że wszyscy mężczyźni w wieku 18 – 60 lat, będą wcielani do armii. Każdy ma dostać karabin i strzelać. Strzelać, tylko do kogo? Mam wielu przyjaciół w Rosji. To też są ludzie, których trzeba nazwać niewinnymi. To ci na górze decydują. A tak naprawdę to jeden, konkretny człowiek. Zastanawiamy się, co robić dalej. Rodzina też nie może wsiąść w samochód i po prostu przyjechać, bo to bardzo niebezpieczne – tłumaczył Ukrainiec.
Cały wywiad z Serhijem Pyłypczukiem można przeczytać – TUTAJ.