SPORT
[WIDEO] Kapitalny Bobek i mecz, którego Korona nie miała prawa przegrać
W poniedziałek 12 lutego Korona Kielce podejmie na własnym boisku ŁKS. Jak wyglądał pierwszy mecz tych drużyn w trwającym sezonie?
Korona pojechała do Łodzi po remisie na otwarcie sezonu ze Śląskiem Wrocław i tygodniu odpoczynku z uwagi na przełożony mecz z Rakowem Częstochowa.
Kielczanie od samego początku rywalizacji dali do zrozumienia, że z murawy przy alei Unii Lubelskiej chcą wywieźć komplet punktów. Na pierwszy plan w szeregach gości wyszedł Ronaldo Deaconu, który licznymi próbami sprawdzał znakomicie dysponowanego tamtego dnia – Aleksandra Bobka, golkipera miejscowych.
I choć w powietrzu unosił się zapach gola dla Złocisto-Krwistych, do siatki trafili łodzianie. W 28. minucie rzut karny, po faulu Miłosza Trojaka, na prowadzenie zamienił Dani Ramirez. Pogoń podopiecznych Kamila Kuzery trwała aż do 88. minuty. Wtedy drugą „jedenastkę” w meczu wykorzystał Adrian Dalmau i to goście zdawali się mieć większe możliwości na wyprowadzenie zabójczego ciosu w końcówce.
Futbol znów napisał jednak zaskakujący scenariusz. Rzeczywiście, bramka padła w doliczonym czasie zawodów, jednak drogę do siatki znaleźli piłkarze ŁKS-u. Uczynili to w 99. minucie, okradając swoich oponentów z nadziei na jakiekolwiek punkty.
To był jeden z tych meczów, którego wynik – przy założeniu, że futbol byłby sportem sprawiedliwym – nie miał prawa się wydarzyć. Kielczanie w końcowych statystkach zdominowali oponentów w każdej rubryce mówiącej o inicjatywie w ofensywie. Odnotowali bowiem 58 procent czasu przy piłce, 20 sytuacji bramkowych (przy 7 łodzian), 471 podań (355 rywali) czy 179 ataków (119).
Koroniarze w poniedziałkowy wieczór będą mogli dokonać rewanżu. O godz. 19:00 wybrzmi bowiem pierwszy gwizdek meczu 20. kolejki PKO Ekstraklasy.