SPORT
W kręgu najbliższych
Zawodnicy PGE VIVE nie mają na codzień wielu chwil wytchnienia. Jedną z nielicznych są Święta Bożego Narodzenia. – To najlepszy czas w roku – mówi Uros Zorman, drugi trener mistrzów Polski.
W kieleckiej, wielokulturowej szatni trudno usłyszeć inną opinię. – To są te dni, w których wreszcie możemy pobyć z rodziną. W ciągu roku jesteśmy w wiecznych rozjazdach. Podczas świąt zapomina się na moment o piłce ręcznej – przekonuje Arkadiusz Moryto, prawoskrzydłowy. 21-latek miał najmniej czasu na odpoczynek spośród wszystkich kieleckich kadrowiczów, ponieważ zaledwie cztery dni po ostatnim starciu PGE VIVE z Gwardią Opole reprezentacja Polski rozegrała sparing z Niemcami. Po nim rozpoczęła zgrupowanie w Cetniewie. – Do tego już się przyzwyczailiśmy. Teraz cieszę się, że będę mógł pobyć trochę w rodzinnym Krakowie. Miasto w świątecznym okresie wygląda pięknie. Na spacer po Rynku znajdę jednak może jakąś godzinę, bo ważniejsze będą spotkania z rodziną – przekonuje zawodnik.
Holenderski Polak
Moryto od najmłodszych lat marzył o karierze szczypiornisty, z tym wiąże się pierwszy prezent, który sprawił mu ogromną radość. – Miałem dziesięć lub jedenaście lat, dostałem buty do piłki ręcznej, niebieskie adidasy. Innych upominków aż tak dobrze nie pamiętam – opowiada utalentowany skrzydłowy.
– Czy dostaję pod choinkę piłki? Nie, tych mam pod dostatkiem przez cały rok w klubie – śmieje się Uros Zorman. Asystent Tałanta Dujszebajewa w ostatnich latach spędzał święta na Słowenii, w tym roku zabiera rodzinę w ciepłe kraje. – Jedziemy tylko na kilka dni. Będzie czas, aby wspólnie ubrać choinkę, posiedzieć z najbliższymi. Święta na Słowenii są podobne do tych w Polsce. Sporo czasu spędzamy w kręgu najbliższych, odwiedzamy się. Taką atmosferę czuć już jakiś czas przed tymi najważniejszymi dniami – wyjaśnia Zorman. Czterokrotny triumfator Ligi Mistrzów przyznaje jednak, że nie lubi spędzać czasu na przedświątecznym gotowaniu lub sprzątaniu. – Moim zadaniem jest kupić prezenty i je spakować – żartuje.
W kuchni udziela się za to Bertus Servaas, prezes kieleckiego klubu. Holender po wielu latach mieszkania w Polsce przesiąkł już naszą tradycją. – Żyję w Polsce, więc świętuję jak Polak – mówi sternik „żółto-biało-niebieskich”. – W Holandii ten czas nie jest tak obfity. W pierwszy dzień zazwyczaj chodzi się do restauracji. Tutaj jest rodzinnie, jest więcej tradycji, szczególnie w kuchni. Uwielbiam pierogi, barszcz czerwony, bigos – wylicza Servaas. – Sam umiem gotować, może nie mam szerokiego repertuaru, ale lubię przygotowywać mięso, choć oczywiście nie na wigilię – uśmiecha się Holender.
Cukierki i winogrona
Po raz pierwszy od pięciu lat świąteczny klimat będzie mógł poczuć Arciom Karaliok, białoruski obrotowy kieleckiego klubu. – My, prawosławni, świętujemy dwa tygodnie później. W ostatnich sezonach już szlifowaliśmy w tych dniach formę na zgrupowaniach przed mistrzowskimi turniejami. Teraz nie pojedziemy jednak na mundial – wyjaśnia zawodnik. – Jako dziecko bardzo lubiłem ten czas. U nas tradycję pielęgnują starsi. Ze świątecznego stołu najbardziej lubię kutię. Dla młodych ważniejszy jest jednak Nowy Rok – zaznacza 22-latek. – Pamiętam, że jako dzieci chodziliśmy z rówieśnikami po domach i prosiliśmy o słodycze. Teraz to zanika. Na szczęście ja nie musiałem się zbyt długo męczyć, bo zawsze robiłem tak, aby mieć coś dobrego przy sobie – śmieje się Karaliok.
Rodzina Dujszebajewów spędzi Boże Narodzenie w Hiszpanii. – U nas święta są mieszanką. Wiadomo, że tata pochodzi z Kirgistanu, mama z Rosji. Podoba nam się jednak tradycja hiszpańska. W tym okresie najważniejsze jest jednak, aby być ze sobą, w rodzinnym gronie – przekonuje Alex Dujszebajew, który również oczekuje sylwestra. – W Hiszpanii na dwanaście sekund przed końcem roku musisz zjeść dwanaście winogron. Jeśli zdążysz przed północą, to daje szczęście. Czy rzeczywiście tak jest? Zawsze lepiej to zrobić, niż nie zrobić i żałować – uśmiecha się wicelider klasyfikacji strzelców Ligi Mistrzów.
Sympatycy PGE VIVE mogą mieć tylko jedno święteczno-noworoczne życzenie i podziela je Bertus Servaas: – Chcemy wspólnie pojechać na Final Four. Nawet jeśli się nie uda, musimy być razem. Mamy wspaniałych kibiców, którzy są z nami na dobre i na złe. Życzę im cierpliwości, razem możemy zrobić wielkie rzeczy – kończy właściciel klubu.