SPORT
[TOKIO 2020] Kossakowski: Nie mam pojęcia w jaki sposób udało mi się ukończyć ten bieg
Aleksander Kossakowski w eliminacyjnym biegu na 1500 metrów biegł z kontuzją Achillesa. – Odezwała się w najgorszym wydaniu, w najmniej odpowiednim momencie – mówi 27-letni kielczanin.
Medalista mistrzostw Europy i świata jechał do Tokio ze sporymi nadziejami. Niestety, od początku biegu eliminacyjnego nie był w stanie dotrzymać kroku reszcie stawki. Uzyskał 4:29.92 – wynik zdecydowanie gorszy od swojego rekordu życiowego. Podczas przygotowań do startu miał problemy ze ścięgnem Achillesa.
– Emocje opadły. O pewnych rzeczach się nie mówi. Nie wspominaliśmy o tym, ale moja kontuzja przeżywa swój renesans. W swoim najgorszym wydaniu. Nasz start był zagrożony. Patrząc na to jak chłopaki pobiegli w finale, mieliśmy szansę na medal. Szczerze, nie mam pojęcia w jaki sposób udało mi się ukończyć ten bieg. Swoje wycierpiałem. Zostawiłem serce na bieżni. Dałem z siebie maksa, dlatego jestem zadowolony – wyjaśnia kielecki biegacz.
Aleksander Kossakowski w filmie, który zamieścił w swoich mediach społecznościowych podziękował reprezentacyjnemu fizjoterapeucie oraz swojemu przewodnikowi Krzysztofowi Wasilewskiemu.
– Paweł Szczygieł postawił mnie na nogi. Nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Krzysiek wykonał kawał dobrej roboty przez ostatnie trzy lata. Dziękuję również najbliższym. Mając tak wspaniałych ludzi dookoła, czuję się tylko wygrany.