SPORT
Smyła: Podeszliśmy do gry trochę zbyt bojaźliwie
– Po raz kolejny potwierdziło się, że liga jest nieprzewidywalna. Nie można nawet na chwilę zapomnieć, gdzie się gra i o co. Nie byliśmy w stanie przeciwstawić się ŁKS-owi – powiedział Mirosław Smyła, trener Korony Kielce, po przegranej 1:4 w Łodzi.
Tegoroczny beniaminek od pierwszego gwizdka dominował, wyglądał lepiej od Korony we wszystkich elementach.
– Rywale grali szybko i bardzo dobrze. Przy stanie 2:1 był moment, który napawał nas optymizmem i nadzieją. Parę minut po przerwie okazało się ponownie, że indywidualne błędy szybko są zamieniane na bramki. Potem było już tyko oczekiwanie na koniec – tłumaczył Mirosław Smyła.
– Nasze założenie nie było takie, żeby cofnąć się tak głęboko. To wyszło samo, naturalnie. Podeszliśmy do gry trochę zbyt bojaźliwie, bezpiecznie. Dostaliśmy pierwszą bramkę w trudnym momencie, kiedy wydawało się, że nic nam nie grozi. Wróciły stare nawyki – przekonywał dalej trener "żółto-czerwonych".
Mirosław Smyła w kolejnym meczu w ataku postawił na Michała Żyrę. 27-latek, podobnie jak reszta ofensywnych zawodników, wyglądał jednak bardzo słabo.
– Nabiegał się. Zaufałem mu, a on oddaje to poprzez swoją wolę walki. Nie chcę mówić o nazwiskach. Fajnie byłoby mieć Lewandowskiego, ale go nie ma. Musimy stworzyć klimat, aby nasi chłopcy się doskonalili, rozwijali. Celem samym w sobie jest to, aby Korona w przyszłym sezonie grała w Ekstraklasie – wyjaśniał szkoleniowiec kieleckiego klubu.
– We wszystkim trzeba szukać pozytywów. Miałem okazję zobaczyć, jak poszczególni ludzie radzą sobie w sytuacjach kryzysowych. Tę informację wykorzystamy w przyszłości, a teraz gratuluję ŁKS-owi. Mam nadzieję, że i my będziemy w kolejnych meczach walczyć o punkty i zwycięstwa tak jak oni – zakończył Mirosław Smyła.
Kielczanie rozegrają kolejny mecz w sobotę, 19 października, kiedy przed własną publicznością podejmą Wisłę Płock.
źródło wypowiedzi: CKsport.pl