SPORT
Smyła: Nie można zburzyć tego, co zostało zaszczepione w ostatnim czasie. Chce dołożyć kolejne elementy
– Zbyt dużo słów i obietnic mija się z celem. We wtorek o ósmej trzeba wejść do klubu i pracować. Nie można zburzyć tego, co zostało zaszczepione w ostatnim czasie. To ziarenko, które zakwitło w spotkaniu z Wisłą, trzeba pielęgnować. Nie przyszedłem burzyć, tylko chce dołożyć kolejne elementy – powiedział Mirosław Smyła, nowy trener Korony Kielce, na swojej pierwszej konferencji prasowej.
Dla 50-letniego szkoleniowca jest to pierwsza praca w ekstraklasowym klubie. Do tej pory prowadził zespoły w niższych ligach, a jego największym sukcesem w CV jest awans z Rozwojem Katowice do drugiej ligi, a ostatnio uratowanie Wigier Suwałki przed degradacją na trzeci poziom rozgrywkowy.
– To na pewno spełnienie marzeń. W Ekstraklasie asystowałem tylko trenerowi Fornalakowi. Do tej pory nie miałem jednak ciśnienia, że chce pracować tu i teraz. W moim przypadku nie ma wyścigu szczurów. To brzmi górnolotnie, ale tak jest. Myślę, że taki przekaz spowoduje, że trening dla piłkarzy będzie przyjemnością. Zawodnicy schodzący z uśmiechem z szatni, przybijający piętki ze sztabem – to jest celem samym w sobie. To udało się stworzyć w Wigrach. Chcemy pójść drogą wiary i radości, aby tematy piłkarskie były łączone z pozytywnymi emocjami – wyjaśniał Mirosław Smyła, który na wstępie podziękował również Sławomirowi Grzesikowi, który w ostatnich dwóch tygodniach wyciągnął drużynę ze sporego dołka.
Mirosław Smyła z Koroną podpisał kontrakt do końca sezonu z opcją przedłużenia. Czy przed szkoleniowcem postawiono jakiś konkretny cel do zrealizowania?
– Kiedyś jeden z ludzi zarządzających klubem zapytał mnie, czy mogę zagwarantować mu awans. Gwarancja jest na telewizory czy lodówki. Tutaj jest praca z ludźmi. Sztuką jest dobrać taktykę i styl to tego, co mamy w szatni. Piłkarzom trzeba pozwolić grać, aby to sprawiało im przyjemność. Cele muszą być zawsze. Minimum to zespół grający w Ekstraklasie. Im wyższe miejsce, tym większy splendor. Co za tym idzie większe możliwości do rozwoju zespołu. Na pewno w rozmowach z prezesem nie było mowy o mistrzostwie Polski – tłumaczył szkoleniowiec z Radzionkowa.
50-latek w Koronie będzie musiał zmierzyć się z międzynarodową szatnią. Szkoleniowiec zapowiedział już kilka zmian w zakresie komunikacji między zawodnikami.
– Szlaki przetarł już trener Grzesik. W szatni będzie obowiązywał język polski. Mamy młodych zawodników, którzy powinni to zrozumieć – przyznaje szkoleniowiec. – Język piłkarski jest międzynarodowy. Na boisku nie trzeba wiele, aby wszystko hulało. Teraz mogę potwierdzić, że ten zespół nie ma problemów komunikacyjnych. Komfort przekazu jest dużo, dużo lepszy. To udało się zrobić w bardzo krótkim czasie. Musimy być optymistami – uzupełniał szkoleniowiec.
Wszystko wskazuje na to, że w zimowym okienku transferowym zmieni się również polityka transferowa klubu. Większe szanse na wejście do pierwszej drużyny mają mieć również młodzi zawodnicy. Trener Mirosław Smyła ma doświadczenie w pracy z takimi graczami. W Rozwoju Katowice do seniorskiej piłki wprowadzał m.in. Arkadiusza Milika.
– Nie będę się bał wprowadzać takich zawodników. Ktoś musi dać im szansę. Mistrzostwo Polski w jakiejś kategorii wiekowej, to do czegoś zobowiązuje. Robienie czegoś dla dzieci i młodzieży jest podstawą. Arka Milika wprowadzałem kiedy miał piętnaście lat. Wiem, że takim chłopcom trzeba dać trochę wsparcia. Nie wystarczy tylko trenowanie z pierwszym zespołem i patrzenie czy się przebije. Nasza rola na tym nie polega. Podam przykład Arka. On grał w pierwszym składzie w trzeciej lidze. Zagrał w trzech meczach, zdobył bramki, ale później dalej musiał funkcjonować na poziomie juniora, aby bawić się dryblingiem, a nie być zblokowanym przez wymagania seniorskiego poziomu. To model pracy. Jeśli ci zawodnicy pojawią się na treningach, będą symptomy radości, będą sobie radzić, to kto powiedział, że nie mogą grać w meczach mistrzowskich. Trzeba o nich dbać i dawać im szanse. Jeśli coś się nie uda, to zawsze można zejść niżej i powalczyć o powrót. Wiadomo, że ważną rolę odgrywa głowa. Wprowadzanie młodych zawodników to jedna ze składowych, które chcemy rozwinąć – wyjaśniał nowy szkoleniowiec "żółto-czerwonych".
Mirosław Smyła zadebiutuje w roli trenera Korony w najbliższą sobotę, kiedy na wyjeździe zmierzy się z Lechią Gdańsk.
– Chcę szybko złapać kontakt z zawodnikami i sztabem. Nie ma czasu na trenowanie, bo w przeciągu kilku dni rozegramy kilka spotkań. Musimy się spiąć. Trzeba uwierzyć w siebie, walczyć i grać. Ta odrobina szczęścia wtedy też zaistnieje – skwitował Mirosław Smyła.