SPORT
Servaas: Ta drużyna nie ma limitów. Będę szczęśliwy dopiero, kiedy awansujemy do Final4
Łomża Vive Kielce wygrała najsilniejszą grupę w historii Ligi Mistrzów. – Będę szczęśliwy dopiero, kiedy awansujemy do Final4 – mówi Bertus Servaas, prezes „żółto-biało-niebieskich”.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa wygrali 10 z 14 spotkań. Dwukrotnie pokonali FC Barcelonę i Flensburg-Handewitt. W domu byli lepsi od Paris Saint-Germain i Telekomu Veszprem. W trakcie grupowych zmagań prezentowali bardzo równą formę.
– To jest Liga Mistrzów, absolutnie najwyższy poziom. Pamiętam, że po pierwszym spotkaniu i porażce w Bukareszcie niektórzy mówili mi, że mam zwolnić trenera. Podnieśliśmy się w najlepszy możliwy sposób. W tych rozgrywkach każdy brak koncentracji jest karany. Tak było nawet w ostatnim meczu z Dinamem, gdzie – przy naszym rozprężeniu – rywale zbliżyli się na dwie bramki. Tutaj nie ma słabych drużyn. Niektóre porażki trzeba wkalkulować. Trochę bolało nas potknięcie w Porto, ale tam musieliśmy oszczędzać Arka Morytę i Szymka Sićkę przed meczem z Płockiem. Przez ten przepis o Polakach w naszej lidze tracimy bardzo dużo. Przecież spotkanie w Portugalii dałoby tym chłopakom kolejne, cenne doświadczenie – wyjaśnia Bertus Servaas.
Łomża Vive odniosła kilka spektakularnych zwycięstw. Tym największym było zdobycie Palu Blaugrana. FC Barcelona przegrała u siebie pierwszy raz od sześciu lat. Co ciekawe, wtedy lepsi również okazali się gracze Tałanta Dujszebajewa.
– Zostawiliśmy za sobą wielkie drużyny. To niesamowite uczucie. Jesteśmy widziani jako klub, który nie tylko dobrze gra, ale również jest świetnie zorganizowany. Wszyscy widzieli jakie pozytywne opinie pojawiły się po naszych wspólnych wyjazdach z kibicami. Po takich zwycięstwach był bardzo duży odzew w mediach i serwisach społecznościowych. Mamy drużynę, która może być tylko mocniejsza. Wielu z tych młodych chłopaków jest dopiero na początku swojej kariery, a prezentują już taki wysoki poziom – tłumaczy prezes kieleckiego klubu.
Dzięki pierwszemu miejscu, Łomża Vive nie musi grać w 1/8 finału. W maju o Final4 zmierzy się ze zwycięzcą dwumeczu FC Porto – Montpellier.
– Jestem niezwykle zadowolony ze zwycięstwa w grupie. Jestem jednak ambitny i będę dopiero szczęśliwy, kiedy awansujemy do Final4. To jest nasz cel. Mamy drugie spotkanie przed swoimi kibicami. Tutaj wszystko jest możliwe – przekonuje Bertus Servaas.
– Między meczami ćwierćfinału będziemy grać jeszcze w Płocku. Mam nadzieję, że termin tego spotkania zostanie zmieniony. Rywalizowanie w takim momencie nie jest interesie polskiej piłki ręcznej. Przecież będziemy walczyć o Final4. Podjęliśmy kroki w tym zakresie. Musimy być przygotowani na wszystko – uzupełnia sternik kieleckiego zespołu, który wstrzymuje się z wytypowaniem ćwierćfinałowego rywala.
– Kiedy wygrasz z tymi drużynami, to będą mówić, że byli słabsi. Kiedy przegrasz, to ty będziesz niedobry. Porto i Montpellier są silnymi zespołami, które potrafią wygrać z każdym. Francuzi mieli ostatnio trochę problemów kadrowych, ale w maju będą jeszcze mocniejsi. Musimy patrzeć na siebie. Mamy super zespół. Jeśli zagramy na swoim poziomie, nie będzie zbyt wielu problemów kadrowych, to potrafimy wygrać każdego. Mamy wszystko w swoich rękach. Ta drużyna nie ma limitów. Sufit jest bardzo wysoko. Zawsze powtarzaliśmy, że potrzebujemy czasu. Teraz widzimy efekty, a będzie jeszcze lepiej – kwituje Bertus Servaas.