SPORT
Rymaniak: nie musimy grać ładnie dla oka. Mają trzeszczeć kości i ma być walka o każdą piłkę
- Zdajemy sobie sprawę jaki to jest ważny mecz. Nie tylko dla nas, ale dla całego klubu, kibiców i wszystkich osób związanych z Kielcami. Zagrać w finale to już jest coś. Wiemy jak krótka droga nas od tego dzieli - powiedział Bartosz Rymaniak przed pierwszym meczem półfinału Pucharu Polski z Arką Gdynia.
Rywal kielczan doskonale zna smak triumfu w tych rozgrywkach. "Żółto-niebiescy" przed rokiem w finale na PGE Narodowym pokonali po dogrywce Lecha Poznań. Korona w swojej historii tylko raz zagrała o puchar. Miało to miejsce jedenaście lat temu.
- Musimy podejść z szacunkiem do rywala. Arka nie tylko w lidze sobie dobrze radzi, na pewno będą chcieli znowu awansować do finału. Czeka nas ciężki mecz. Znamy jednak swoją wartość. Jak śpiewali ostatnio kibice: "ligę już mamy, na puchar czekamy". W środę trzeba wyjść zaangażowanym, jakby to był ostatni mecz każdego z nas w przygodzie z piłką. Wtedy będzie okej - przekonywał Bartosz Rymaniak.
Korona do starcia z Arką przystępuje ze spokojną głową, bo w Wielką Sobotę dzięki wygranej nad Lechią Gdańsk na kolejkę przed końcem zagwarantowała sobie miejsce w grupie mistrzowskiej LOTTO Ekstraklasy. Teraz "żółto-czerwoni" chcą wykonać ostatnie dwa kroki w drodze na PGE Narodowy.
- Meczów ligowych jest trzydzieści siedem. Jak się jeden zepsuje, to później jest jeszcze wiele szans na to, aby odrobić stratę punktową czy zmazać plamę. Tutaj mamy jeszcze dwa spotkania. Doszliśmy wysoko, ale w pełni zasłużenie. Stać nas spokojnie na to, aby zagrać w Warszawie - wyjaśnił popularny "Ryman".
Arka wciąż walczy o górną "ósemkę". Gdynianie w sobotę przed własną publicznością pokonali 1:0 Legię Warszawa. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego na kolejkę przed końcem fazy zasadniczej z 40 punktami zajmują dziewiąte miejsce, tracąc dwa "oczka" do wyprzedzających ich Zagłębia Lubin. Obie drużyny w najbliższą sobotę stoczą zatem korespondencyjny pojedynek. Arka w grupie mistrzowskiej zagra jeśli zwycięży w wyjazdowym, derbowym pojedynku z Lechią, a "Miedziowi" przegrają w delegacji z Cracovią.
- Może mieć to wpływ na ich postawę. Wiadomo, kiedy drużyna gra pod presją pewne elementy nie są wykonywane jak należy, robi się coś z pośpiechem. My ligę mamy już uratowaną. Arka jeszcze czeka. Oni na pewno z tyłu głowy to mają. Puchar pucharem, ale ligę też chcą skończyć w grupie mistrzowskiej. Może my mamy więcej luzu. Ale go zostawmy na później. Musimy się spiąć, bo czeka nas mecz walki. Nie musimy grać ładnie dla oka, mają tu trzeszczeć kości i ma być walka o każdą piłkę - zaznaczał defensor Korony.
Siłą drużyny prowadzonej przez Leszka Ojrzyńskiego jest przygotowanie motoryczne, dobra obrona oraz stałe fragmenty gry. Gdynianie w grudniu pokonali Koronę na Kolporter Arenie 0:3.
- Może w środę piłka nożna zejdzie na dalszy plan. Wiemy jaki to będzie mecz. Spotkają się dwa zespoły, które wygrywają przeważnie wtedy, kiedy dominują przeciwnika fizycznie. Pamiętamy mecz z Arką, który przegraliśmy. Chcemy się zrehabilitować. Troszeczkę za łatwo daliśmy im wywieźć trzy punkty. Teraz musimy walczyć o każdą piłkę, jeden za drugiego. Pokazać charakter, zagrać nie na sto, ale na dwieście procent. Jeśli wyjdziemy na to spotkanie, jak to mówię to będzie dobrze - wyjaśniał Rymaniak.
- Chciałbym zaprosić na ten mecz wszystkich kibiców. W końcu dopisuje pogoda. Nie trzeba zakładać rękawiczek. Oby jak najwięcej ludzi przyszło i nam pomogło. Chcemy zrobić pierwszy krok, aby w maju na Narodowy pojechały całe Kielce - zakończył obrońca.
Środowe spotkanie na Kolporter Arenie rozpocznie się o godz. 18.00.