SPORT
Runda na minus. Na szczęście pojawił się promyczek nadziei
Za Koroną Kielce najsłabszy rok w ekstraklasowej historii. W drugiej części trwającego sezonu "żółto-czerwonych" czeka walka o utrzymanie. Aby zakończyła się powodzeniem, zimą w drużynie musi dojść do kilku zmian.
Do pisania podsumowania przystępujemy pełni optymizmu, że jeszcze nic nie jest stracone. Korona w ostatnich dwóch tegorocznych spotkaniach sprawiła spore niespodzianki, ogrywając Cracovię i Pogoń – kolejno drugą i trzecią drużynę trwającego sezonu. Podopieczni Mirosława Smyły dokonali tego w niesamowitych okolicznościach, bo przez długą część tych meczów grali w osłabieniu. – Każdy za każdego walczył, każdy oddawał serce. To jest meritum tego, że jesteśmy zwycięzcami. Ten mecz nie zamyka walki, ale otwiera drzwi do dalszych bojów – powiedział trener Korony po spotkaniu z Cracovią. To jest klucz. Walka o utrzymanie dopiero przed "żółto-czerwonymi". Po 20. kolejkach znajdują się w strefie spadkowej. Mają na swoim koncie dwadzieścia jeden punktów, tyle samo, co wyprzedzająca ich Arka Gdynia. Klub znad morza ma jednak lepszy bilans bezpośrednich spotkań.
ŚWIAT WEDŁUG GINO
Przed rozpoczęciem sezonu Krzysztof Zając, prezes Korony, był pełen optymizmu. Mówił, że to będzie najlepsza drużyna od czasu przejęcia przez niemieckich właścicieli. Kadra zespołu została szybko zamknięta. Trener Gino Lettieri otrzymał wszystkich zawodników, których sam selekcjonował do klubu. Niestety, liga zweryfikowała niektóre z tych transferów. Kryzys, który był widoczny w ostatnich miesiącach poprzedniego sezonu, nabierał na sile, co skończyło się rozstaniem z włoskim szkoleniowcem.
– Ocena ostatnich tygodni musi być negatywna, bo oczekiwania były zdecydowanie wyższe. Na to, że wszystko tak wygląda, złożyło się wiele czynników. Kluczowym momentem były marcowe porażki z Zagłębiem Sosnowiec i Wisłą Kraków. Gdyby wtedy prezes zdecydował się na zmianę trenera, to może udałoby się uratować poprzedni sezon, bo drużyna ciągle była w górnej ósemce. Ta współpraca się wyczerpała. Później była równia pochyła. Następca ma mnóstwo pracy, aby wszystko pozbierać – wyjaśnia Maciej Sierpień, dziennikarz Telewizji Polskiej i autor portalu cowkoronie.pl.
– Ten rok wydaje się najgorszym w historii klubu w ekstraklasie. Podjęto mnóstwo nietrafionych decyzji. Prezes długo brnął w niepotrzebną współpracę z trenerem, która powinna zakończyć się najdalej w maju. Później było pełne zaufanie do zawodników ze wszystkich stron świata. Większość z nich nie wypaliło – wtóruje mu Marcin Długosz z "Super Expressu".
W połowie września miejsce włoskiego szkoleniowca zajął Mirosław Smyła. Do tej pory Koronę poprowadził w dwunastu meczach, w których wywalczył szesnaście punktów. W tym czasie gorsze wyniki notowały Arka Gdynia, Jagiellonia Białystok, Górnik Zabrze, ŁKS Łódź i Wisła Kraków.
– To promyczek nadziei. Mimo wszelkich przeciwności, trener Mirosław Smyła nie poddaje się. Podejmuje ryzyko, próbuje różnych rozwiązań. Raz wychodzi lepiej, raz gorzej. Trzeba jednak zaznaczyć, że wejście do takiej międzynarodowej szatni, złożonej z indywidualności nie było prostą sprawą. Biorąc pod uwagę ograniczone możliwości, trzeba uznać ten czas za sukces, bo jeszcze wszystko jest do uratowania – przekonuje Marcin Długosz.
WRÓCĄ NA STARE ŚMIECI?
Kluczem do utrzymania będą ruchy dokonane w zimowym okienku transferowym. Priorytetem dla kieleckiego klubu jest zatrzymanie podstawowych zawodników, którym wraz z końcem sezonu kończą się kontrakty. Propozycje nowych umów otrzymali Jakub Żubrowski, Ognjen Gnjatić, Marcin Cebula i Ivan Marquez. W Kielcach na najbliższe pół roku powinien zostać również Adnan Kovacević. Bośniak na pewno nie przedłuży wygasającego kontraktu, ale Korona woli, aby pomógł w utrzymaniu, a potem odszedł za darmo, niż teraz miałaby na nim zarobić około miliona złotych.
Jeśli chodzi o nowych zawodników, to celem będzie zbalansowanie szatni, do której ma trafić więcej Polaków. Niewykluczone, że do Korony wrócą zawodnicy, którzy w przeszłości grali już w Kielcach. W ostatnich dniach aktywny udział w treningach drużyny brał Kamil Sylwestrzak. Mówi się, że dogadane zostało już wypożyczenie Bartosza Kwietnia z Jagiellonii Białystok. Nie można również wykluczyć kolejnego powrotu na Ściegiennego 8 Jacka Kiełba, który otrzymał wolną rękę w poszukiwaniu nowej drużyny od Bruk-Bet Termaliki Nieciecza.
– Myślę, że to będzie doraźna metoda, aby uratować Ekstraklasę. To jest najważniejszy cel. Nikt nie będzie opowiadał o długoplanowym budowaniu drużyny. Ten sezon pokazuje, że ta walka będzie zacięta, bo nie ma drużyn, które wyraźnie odstają od reszty stawki. Sięgnięcie po zawodników z przeszłością, również tą w Kielcach, którzy prezentują odpowiednią piłkarską jakość i poradzą sobie z ciężarem presji, jest dobrym rozwiązaniem – tłumaczy Maciej Sierpień.
Korona będzie chciała pożegnać się też z kilkoma zawodnikami, ale o to nie będzie tak łatwo, bo przecież wszyscy mają ważne kontrakty. Na razie wolną rękę w poszukiwaniu nowych klubów mają otrzymać bramkarz Luka Kukić, lewy obrońca Daniel Dziwniel, oraz pomocnicy: Ivan Jukić i Wato Arweladze.
Jedno jest pewne, w Kielcach nikt nie zakłada spadku. Takie słowo w klubowych korytarzach jest zakazane.
– Za nami bardzo trudny czas, ale poradzimy sobie z tym. Wszystko w rękach piłkarzy i sztabu szkoleniowego, my musimy im tylko stworzyć jak najlepsze warunki. Oni zdają sobie sprawę, że od wyniku sportowego zależy przyszłość Korony. Jestem dobrej myśli. I mam nadzieję, że piłkarze też – mimo ostatnich niepowodzeń – nie stracili wiary w siebie – mówił Krzysztof Zając w wywiadzie dla TVP Sport.
"Żółto-czerwoni" wznowią rozgrywki w sobotę, 8 lutego. Od razu czeka ich mecz z gatunku "za sześć punktów", bo do Kielc przyjedzie Górnik Zabrze.