SPORT
Po Veszprem: Po Alexsie nie było widać rozbratu z piłką
– Walka była bardzo ostra. Byliśmy skupieni i dobrze przygotowani psychologicznie. Każdy walczył za każdego. Zrobiliśmy olbrzymi krok do przodu w porównaniu z tym, co było w Bukareszcie – powiedział Arciom Karaliok, obrotowy Łomży Vive Kielce, po zwycięskim meczu z Telekomem Veszprem.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa rozegrali świetne zawody. Wygrali 32:29. Szybko wypracowali kilkubramkową przewagę, której nie oddali do końca.
– Może dobrze, że stało się, jak się stało. Chłopaki wyciągnęli wnioski po tej srogiej lekcji i posypali głowy popiołem. Przy fantastycznej publiczności pokazali olbrzymi charakter i w każdym elemencie grali tak, jak założyliśmy przed spotkaniem. Bardzo mocna, agresywna, kompaktowa obrona. Prowokowaliśmy rywali do rzutów z niewygodnych pozycji. Do tego szybcy Dylan i Arek w kontrze. Igor Karacić w pierwszej, a Alex Dujszebajew w drugiej połowie fajnie kontrolowali nasze ataki. Wygraliśmy zasłużenie z bardzo mocnym rywalem – wyjaśniał Krzysztof Lijewski, drugi trener Łomży Vive.
Bardzo dobrze w bramce, szczególnie w pierwszej połowie, radził sobie Mateusz Kornecki. Odbił 11 piłek, co dało mu 30 procent skuteczności.
– Jego interwencje dodały nam skrzydeł. Przy takiej bramce gra się łatwiej. To pcha do przodu. Druga część była słabsza, ale jak sam przyznał, brakowało mu już paliwa. Odbił jednak kilkanaście piłek. Mamy nadzieję, że w kolejnych spotkaniach będzie jeszcze lepiej – przyznał Krzysztof Lijewski.
Kapitalne zawody rozegrał wracający po kontuzji Alex Dujszebajew. Prawy rozrywający zdobył siedem bramek i zanotował aż dziewięć asyst.
– To był olbrzymi plus. Zastanawialiśmy się w jakiej będzie formie fizycznej, bo długo nie grał. Miał głód gry. Nie było widać jego rozbratu z meczami, ciągnął drużynę – wyjaśniał Krzysztof Lijewski.
Spotkanie przed czasem, bo już 27. minucie, zakończył Arciom Karaliok. Obrotowy mistrza Polski został ukarany czerwoną kartką za uderzenie w twarz Petara Nenadicia. Jak przyznał, oglądanie takiego meczu zza ławki rezerwowych, przysporzyło mu sporo nerwów.
– Powiedziałem, że jeśli tak mało grałbym w takich meczach, to nie miałbym włosów już w wieku 16 lat. Teraz na szczęście mam 25 i już nie ma mi, co wypaść. Trudno przeżywać każdy taki moment. Zdecydowanie wolę grać – tłumaczył Arciom Karaliok.
Zdaniem Manuela Strleka, skrzydłowego Telekomu, byłego zawodnika Łomży Vive, gospodarze odnieśli w pełni zasłużone zwycięstwo.
– Kielce w domu zawsze są faworytem. Widzieliśmy, że to będzie bardzo ciężki mecz. Zaliczyliśmy słaby początek. Zrobiliśmy kilka błędów, nie trafiliśmy kilku czystych pozycjach. Rywale zagrali zdecydowanie lepiej. Wiemy, jaka jest ta grupa. Tutaj każdy może wygrać z każdym – skwitował Chorwat.
Łomża Vive rozegra kolejny mecz w sobotę. W 4. kolejce PGNIG Superligi podejmie w swojej hali Energę MKS Kalisz. W przyszły czwartek zmierzy się na wyjeździe z Motorem Zaporoże.