SPORT
Po Montpellier: Trzy bramki to dużo… i mało. Nie będziemy narzekać
Łomża Vive Kielce zrobiła pierwszy, bardzo ważny krok w stronę piątego awansu do Final4 Ligi Mistrzów. W czwartek pokonała na wyjeździe Montpellier 31:28. – Ten wynik nic nie znaczy. Wszystko rozstrzygnie się w Kielcach – powiedział Krzysztof Lijewski, drugi trener mistrza Polski.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa grali bardzo dobrze w obronie. Po pierwszej połowie prowadzili 16:12. Mogli wyżej, ale aż dziewięć razy zatrzymał ich doskonale znany w Kielcach – Marin Sego. Po zmianie stron gospodarze grali lepiej i kilka razy złapali kontakt. Mistrzowie Polski wytrzymywali trudne momenty. Po przerwie ciężar gry w ataku na swoje barki wziął Alex Dujszebajew, który zakończył mecz z siedmioma golami.
– Gospodarze niczym nas nie zaskoczyli. Wszyscy wiedzieli, że grają bardzo szybką piłkę w ataku. Pracują dynamicznie na nogach. Byliśmy na to przygotowani. Nasza obrona radziła sobie bardzo dobrze. Była współpraca, pomoc, komunikacja. To jest ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Ciężko o niespodzianki. Cieszymy się, że pierwsza połowa tego dwumeczu jest na naszą stronę – wyjaśniał Krzysztof Lijewski.
–Z jednej strony trzy bramki to dużo, z drugiej mało. Moglibyśmy ponarzekać, bo mieliśmy dużo sytuacji rzutowych sam na sam, ale ich nie wykorzystaliśmy. Musimy docenić kunszt Marina Sego. Ten wynik nic nie znaczy. Wszystko rozstrzygnie się w Kielcach. Przed pierwszym gwizdkiem ten wynik bralibyśmy w ciemno – uzupełniał asystent Tałanta Dujszebajewa.
– Moglibyśmy wygrać większą ilością bramek, ale musimy cieszyć się, że na tak ciężkim terenie, z tak utytułowanym rywalem, wygraliśmy trzema golami. Mogliśmy lepiej zachować się w sytuacjach sam na sam i ten wynik mógłby być troszkę wyższy. Montpellier świetnie gra u siebie, dlatego możemy być zadowoleni z tego rezultatu – komentował Arkadiusz Moryto, prawoskrzydłowy Łomży Vive.
Rewanż w Hali Legionów odbędzie się w środę o godz. 20.45.