SPORT
PGE VIVE gra w jaskini podrażnionych "Lwów"
PGE VIVE ostatnią porażką z Montpellier skomplikowało swoją sytuację w kontekście walki o 2. miejsce w tabeli grupy A Ligi Mistrzów. Kielczanie ciągle mają jednak szanse na zajęcie tej lokaty, chociaż droga do tego jest bardziej zawiła. Pierwszym warunkiem do zrealizowania jest wyjazdowe zwycięstwo nad Rhein-Neckar Loewen. Początek środowego spotkania w Mannheim o 19.00.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa na dwie kolejki przed końcem z 14 punktami na koncie zajmuje 4. miejsce. Kielczanie tracą punkt do trzeciego Vardaru Skopje oraz dwa do drugiego Telekomu Veszprem. Mistrzowie Polski chcą uniknąć czwartej i piątej lokaty. Pierwsza w ćwierćfinale oznacza grę z Paris Saint Germain, niższa z Barcą Lassą.
– Wiemy jaka jest sytuacja, dlatego w środę liczy się tylko zwycięstwo. To są bardzo ważne punkty dla nas. Zagramy przed pełną halą, będzie bardzo ciężko. Rok temu pokazaliśmy jednak, że jesteśmy w stanie z nimi wygrać – przekonuje rozgrywający kieleckiego zespołu, Marko Mamić.
PGE VIVE i Rhein-Neckar Loewen w poprzednim sezonie mierzyły się w 1/8 finału. Kielczanie w pierwszym spotkaniu w Hali Legionów, na który "Lwy" przysłały trzecioligowe rezerwy, zwyciężyli 41:17. W rewanżu w SAP Arenie mistrzowie Polski wygrali 36:30.
Najbliższy pojedynek ważny będzie również dla Rhein-Neckar Loewen, które w przypadku porażki straci szanse na zajęcie 4. miejsca. Podopieczni Nikolaja Jacobsena w pierwszych dwóch meczach w nowym roku w Lidze Mistrzów zanotowali porażki: domową z Vardarem Skopje (27:30) oraz wyjazdową z Mieszkowem Brześć (24:27).
– Ostatnie, co powiedziałbym o ich grze to, że są w dołku. Tak po prostu wygląda Liga Mistrzów i mecze w naszej grupie. Ostatnio pojechali do Mieszkowa, który nie jest anonimową drużyną. Nikt u nas nie ma kompletu zwycięstw, nikt nie ma patentu na wygrywanie. Zespół z Brześcia świetnie gra u siebie, ale nie analizowałbym tego, jako słabszej dyspozycji Rhein-Neckar. Tak się to po prostu ułożyło – przekonuje rozgrywający "żółto-biało-niebieskich", Mariusz Jurekiewicz.
Niekwestionowaną gwiazdą Rhein-Neckar Loewen jest Andy Schmid. Dla każdej drużyny grającej przeciwko "Lwom" zatrzymanie Szwajcara jest priorytetem.
– Andy błyszczy najbardziej. Od niego zależy to, co grają w ataku. Od jego dyspozycji rzutowej, współpracy z kołem i innymi rozgrywającymi zależy jak grają w ataku pozycyjnym. Rhein-Neckar to jednak nie tylko on. Skupiając się tylko na nim popełnilibyśmy duży błąd, bo oni mają doskonałą bramkę, świetną obronę, z której biegają do kontrataków. To drużyna kompletna – wyjaśnia popularny "Kaczka".
PGE VIVE w minioną środę nie zanotowało udanego meczu z Montpellier. Kielczanie przegrali 27:28. Mistrzowie Polski w całym spotkaniu zanotowali aż 15 strat.
– Nie możemy tracić piłek i nie dawać rywalom możliwości kontrowania nas. Jeśli popełniamy błędy, to jest pierwszy gwóźdź do trumny – zaznacza Jurkiewicz.
Środowy mecz w Mannheim rozpocznie się o godz. 19.00.