SPORT
Moryto: W pewnym momencie to była deklasacja
– Trudno cokolwiek powiedzieć. To nie jest porażka pięcioma bramkami. Już po pierwszej połowie Paryż ustawił sobie spotkanie. W naszej grze nic nie funkcjonowało. Na początku graliśmy ospale, wolno, zupełnie nie w naszym stylu – powiedział Arkadiusz Moryto, prawoskrzydłowy Łomży Vive Kielce, po wtorkowej porażce 26:37 z PSG.
Miał być hit, ale wyszedł kit. Ale tylko ze strony podopiecznych Tałanta Dujszebajewa, którzy niemal od początku byli tłem dla świetnie dysponowanych rywali.
– Paryż zagrał na swoim poziomie, a my odstawaliśmy. Zawiedliśmy w ataku, kontrataku, skuteczności. Nic nie funkcjonowało – przyznał Arkadiusz Moryto.
Kielczanie nie potrafili poradzić sobie z Lukiem Steinsem. Holenderski rozgrywający PSG raz za razem wyprowadzał w pole kielecką defensywę.
– Pokarał nas w pierwszej połowie. Zagrał dużo jeden na jeden. Dostaliśmy kilka „dwójek”. Grało nam się ciężko. Później wszedł Kamil Syprzak. Kiedy zatrzymywaliśmy środkowego, to „pchał” piłkę do obrotu – tłumaczył prawoskrzydłowy kieleckiego zespołu.
Reprezentant Polski zakończył swój udział w spotkaniu w 29. minucie, kiedy obejrzał czerwoną kartkę za rzut na głowę bramkarza przy rzucie karnym. Przez całą drugą połowę Łomża Vive grała bez nominalnego prawoskrzydłowego. Przypomnijmy: Sigvaldi Gudjonsson został w Kielcach i leczy uraz mięśnia czworogłowego.
– Nie wiem, jak wyglądało to w telewizji. Nie zrobiłem tego celowo. Chciałem zdobyć bramkę. Muszę jednak brać pod uwagę, że jestem sam na pozycji i nie mogę robić takich rzeczy. Może powinienem spróbować bezpieczniejszego rzutu – zastanawiał się Arkadiusz Moryto.
Łomża Vive nie ma czasu na rozpamiętywanie porażki. Już w czwartek czeka ją wyjazdowe starcie z MOL-Pickiem Szeged.
– To nie będzie łatwe, przetrawić tę porażkę. W pewnym momencie zdeklasowali nas. Czeka nas ciężka noc. Musimy jednak wstać z myślą, że trzeba szybko odkuć się za to, co się stało – zakończył wychowanek Kusego Kraków.