SPORT
Moryto: Po naszej gestykulacji wiedzieli co będziemy grać. Nie pękliśmy w trudnym momencie
– Zagraliśmy niesamowity mecz. Nie mogę powiedzieć, że najlepszy, ale na pewno najbardziej emocjonujący. Niesamowicie wytrzymaliśmy presję, kiedy wynik był przeciwko nam, a mimo to potrafiliśmy wygrać. Pokazaliśmy, jaką jesteśmy drużyną – powiedział Alex Dujszebajew, kapitan Łomży Vive po zwycięstwie w Płocku.
Wtorkowe spotkanie w Orlen Arenie miało niesamowity przebieg. Już w pierwszych sekundach za atak na twarz z boiska wyleciał Mirsad Terzic. To była tylko zapowiedź wielkich emocji. Sędziowie z Chorwacji za podobne zagrania ukarali również Leona Susnję i Przemysława Krajewskiego oraz Miguela Sancheza i Tomasza Gębalę (niebieska kartka).
Gospodarze grali bardzo dobrze w obronie. Po znakomitym otwarciu drugiej części prowadzili 16:11. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa wrócili z bardzo dalekie podróży. Kapitalnie w bramce spisywał się Andreas Wolff, który odbił 18 piłek, w tym aż sześć rzutów karnych.
Między 38. a 53. minutą „Nafciarze” zdobyli tylko dwie bramki, a Łomża Vive objęła prowadzenie 19:18. Później emocji było jeszcze więcej, a spotkanie zakończyło się remisem 20:20. W karnych Łomża Vive wygrała 4:3.
– Mam nadzieję, że takie spotkanie bardzo rozpromuje pikę ręczną. To był niesamowity mecz z olbrzymim ładunkiem dramaturgii. Kary, kartki, wiele agresji, dobrych zagrań. Wyrównany pojedynek zakończył się remisem. To było niebywałe widowisko. Jako kibice możemy nie lubić się z Wisłą, ale trzeba im oddać, że zapełnili całą halę i stworzyli super widowisko. Odkąd gram w Kielcach, to nigdy nie było tutaj też tak dużo naszych fanów. Bardzo im dziękujemy – wyjaśniał Arkadiusz Moryto.
Orlen Wisła Płock rozegrała świetne zawody w obronie. Ich postawa mogła imponować, bo szybko musieli radzić sobie bez podstawowych defensorów.
– Było bardzo ciężko. Wisła grała bardzo dobrze. Z perspektywy boiska widziałem, że wystarczyło, że pokazaliśmy jedną zagrywkę, a oni wiedzieli wszystko. Po naszej gestykulacji wiedzieli co będziemy grać. Nie pękliśmy w trudnym momencie i odrobiliśmy straty – tłumaczył Arkadiusz Moryto.
Jak pokazały powtórki, każda z czerwonych kartek była słuszna. Sędziowie z Chorwacji również wytrzymali trudy tego spotkania.
– Takie było stanowisko sędziów. Od razu chcieli zaznaczyć, że nie będzie chamskiej gry. Każde niebezpieczne zagranie było traktowane czerwoną kartką. Trzymali taką linię – powiedział prawoskrzydłowy Łomży Vive.
Arkadiusz Moryto bezbłędnie wykonywał rzuty karne. Ten najtrudniejszy miał miejsce w samej końcówce, kiedy zdobył gola na 20:19.
– Ciężko powiedzieć, co czułem. Zawodnicy Wisły pytali mnie przed nim, czy jestem zdenerwowany. Mówiłem, że jestem spokojny. Fajnie, że wpadło, bo to przybliżyło nas bardzo mocno do mistrzostwa – wyjaśniał Arkadiusz Moryto, którzy przyznał, że to był najtrudniej wywalczony tytuł odkąd jest w Kielcach.
– W dwumeczu skończyło się tylko jedną bramką. To jest jednak piękno sportu. To smakuje jeszcze bardziej – zakończył.
Obie drużyny spotkają się ponownie 4 czerwca w finale Pucharu Polski w Tarnowie.