SPORT
Lijewski: Porto znów pokazało, że „siedem na sześć” ma opanowane do perfekcji
– Nie przegraliśmy tego meczu skutecznością, tylko tym, że nie mogliśmy powtrzymać przeciwników przy grze „siedem na sześć” – powiedział Krzysztof Lijewski, drugi trener Łomży Vive, po przegranym 27:29 spotkaniu z FC Porto.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa zaczęli od prowadzenia 5:1, ale później mieli problemy z grą „siedem na sześć” gospodarzy. Do przerwy był remis po 14. Po zmianie stron Porto odskoczyło na cztery trafienia, ale kielczanie złapali kontakt. Lepiej grali w obronie, dobrze bronił Andreas Wolff, jednak zawodzili w ataku i nie mogli przełamać wyniku. Końcówka należała jednak do „Smoków”.
– Mecz zaczęliśmy z mocnym przytupem. Graliśmy bardzo dobrze w obronie i ataku. Igor Karacić fajnie prowadził atak pozycyjny. Mimo kilku niedociągnięć w defensywie, Andreas Wolff bronił sytuacje „jeden na jeden”. Od 15. minuty przeciwnik zaczął grać „siedem na sześć”. Wybili nas z rytmu. Oni mają opanowany ten system do perfekcji. Dla mnie grają w tym elemencie najlepiej w Europie, co po raz kolejny udowodnili. Przez całą drugą połowę nie mogliśmy znaleźć odpowiedzi na to, co gospodarze nam zaproponowali – wyjaśniał Krzysztof Lijewski.
Łomża Vive spędzi dwumiesięczną przerwę w rozgrywkach Ligi Mistrzów na pierwszym miejscu w tabeli grupy B. Ma 14 punktów – o dwa więcej od następnych Paris-Saint Germain, Telekomu Veszprem i FC Barcelony. Teraz musi myśleć o jak najszybszej regeneracji, bo już w niedzielę czeka ją arcyważny mecz z Orlen Wisłą Płock w Hali Legionów.
– Nie ma co załamywać rąk. Kończymy rok na pierwszym miejscu w tak ciężkiej grupie. Szkoda, że nie udało się odskoczyć rywalom. Teraz trzeba szybko zalizać rany, zregenerować się i w niedzielę rzucić wszystkie siły – tłumaczył asystent Tałanta Dujszebajewa.
Niedzielna „Święta Wojna” rozpocznie się o godz. 14.30 i będzie w całości transmitowana na naszej antenie.