SPORT
Lijewski: Dopóki nie ma pucharu w rękach, człowiek cieszy się tylko wewnętrznie
W środowy wieczór Łomża Vive Kielce postawiła stempel na osiemnastym mistrzostwie Polski. Nie zrobiła tego w efektowny sposób, bo długo męczyła się z walczącą o utrzymanie Stalą. Finalnie wygrała w Mielcu 33:24. Wielkiej radości jednak nie było. – Matematycznie wszystko jasne, ale dopóki nie ma pucharu w rękach, to człowiek cieszy się tylko wewnętrznie – powiedział Krzysztof Lijewski, grający drugi trener kieleckiego zespołu.
Środowe spotkanie przyniosło stosunkowo dużo emocji. Kielczanie, grający w potężnie osłabionym składzie, długo nie mogli złapać odpowiedniego rytmu. Ten w bramce miał tylko Andreas Wolff, który zakończył mecz z rewelacyjną, 62-procentową skutecznością. Stal długo dotrzymywała kroku mistrzom Polski. Ci zdecydowanie odskoczyli dopiero w samej końcówce.
– Początek nie był taki, jaki sobie wymarzyliśmy. Analiza i założenia przedmeczowe to jedno, ale praktyka pokazała coś innego. Nasza drużyna nie zagrała na takim poziomie jak kilka dni temu w finale Pucharu Polski. Zabrakło troszeczkę energii, twardości i agresywności w obronie. Dlatego mecz był na styku, dodatkowo bramkarz gospodarzy odbił kilka fajnych piłek – wyjaśniał Krzysztof Lijewski, który w środę nie zagrał, bo na ławce zastępował zawieszonego Tałanta Dujszebajewa.
– Żeby być precyzyjnym, po 53 minutach w końcu zagraliśmy tak, jak powinniśmy, czyli twardo i agresywnie w obronie. Każdą piłkę pchaliśmy też do przodu. Gospodarze musieli zmieniać do obrony, a my to wykorzystaliśmy. Robiliśmy tak jak trzeba – tłumaczył doświadczony prawy rozgrywający.
– Cieszę się, że dostałem swoją szansę. Błędy, które robię w trakcie meczów dają większe doświadczenie, niż te na treningach. Mecz na plus. Jesteśmy mistrzami Polski. W przerwie powiedzieliśmy sobie kilka mocniejszych słów. Poprawiliśmy koncentrację, co było najważniejsze – wyjaśniał Sebastian Kaczor, młody obrotowy kieleckiego klubu.
Łomży Vive pozostał do rozegrania jeszcze jeden, niezwykle prestiżowy mecz. W niedzielę w Hali Legionów podejmie Orlen Wisłę Płock.
– Radość dopiero będzie. Teraz szykujemy się na Płock. Ten mecz będzie tak samo ważny i emocjonujący, jakby to było starcie o mistrza Polski. Bitwa będzie trwała do ostatniej minuty – zapewnił Sebastian Kaczor.
Niedzielna „Święta Wojna” rozpocznie się o godz. 12.15 i będzie w całości transmitowana na naszej antenie.