SPORT
Karaliok: Porażka z Paryżem nas boli. Tutaj chcieliśmy tylko wygrać
Czwartkowe spotkanie w Segedynie było bardzo długo wyrównane. Mistrzowie Polski zdołali odskoczyć od rywali dopiero na dziesięć minut przed końcem. Do zwycięstwa poprowadził ich świetnie dysponowany Alex Dujszebajew, który zdobył osiem bramek.
– W pierwszych fragmentach zabrakło nam rzutów z drugiej linii. Skuteczność też nie powalała, ale nie straciliśmy kontaktu z rywalem. W drugiej połowie zachowaliśmy koncentrację. Kiedy wyszliśmy na trzy bramki przewagi, zyskaliśmy spokój mentalny. To był punkt zwrotny, który pozwolił nam uwierzyć, że możemy wygrać – wyjaśniał Michał Olejniczak, który z konieczności zagrał na lewym skrzydle.
– To nie jest moja naturalna pozycja, ale zawsze staram się dawać z siebie sto procent. Warunki atmosferyczne sprzyjały, dlatego na koncie są trzy bramki – żartował 20-letni szczypiornista.
Na początku spotkania w kieleckim ataku dobrze układała się współpraca z kołem. W drugiej części prym w zdobywaniu bramek wiedli rozgrywający.
– Jeśli była możliwość gry z obrotem, robiliśmy to. Później Szeged dobrze grało na szóstym metrze. Wtedy więcej miejsca pojawiło się z tyłu, co wykorzystywaliśmy – przyznał Arciom Karaliok, który spotkanie zakończył z pięcioma bramkami.
– Cieszymy się z wygranej, ale zawsze chcemy więcej. Nie wyobrażam sobie jak mielibyśmy wrócić z tego wyjazdu z dwoma porażkami – zakończył białoruski obrotowy.
W piątek Łomża Vive wróci do Polski, ale od razu uda się do Szczecina, gdzie w sobotę zmierzy się z Sandrą Spa Pogonią Szczecin (godz. 16). W przyszły czwartek, w ostatnim spotkaniu fazy grupowej Ligi Mistrzów, podejmie w swojej hali Flensburg.