SPORT
Jurkiewicz: Nieobecność Igora musi być dla nas dodatkową motywacją
W najbliższą sobotę szczypiorniści PGE VIVE rozegrają swój pierwszy mecz Ligi Mistrzów w tym roku. Ich rywalem będzie francuski Montpellier. – Aby z nimi wygrać, sportowo trzeba wznieść się na wyżyny – mówi Mariusz Jurkiewicz, rozgrywający kieleckiego klub.
W pierwszy meczu między tymi zespołami podopieczni trenera Tałanta Dujszebajewa przegrali na własnym terenie 27:29. Francuska drużyna jest jedną z niewielu ekip, które mogą pochwalić się tym, że dobrze wiedzie im się w Hali Legionów, co najlepiej pokazuje seria trzech wygranych z rzędu.
– Montpellier jest bardzo dobrym zespołem. Wbrew opinii wielu ekspertów, nie jest to żaden europejski średniak. Moim zdaniem to drużyna, która nawet bez swoich liderów potrafi grać na bardzo wysokim poziomie. Dlatego doskonale zdajemy sobie sprawę, że to będzie naprawdę wymagający mecz. Tym bardziej, że na swoim terenie, jak każdy zespół, są jeszcze silniejsi. Aby z nimi wygrać, sportowo trzeba wznieść się na wyżyny – wyjaśnia Mariusz Jurkiewicz.
W środę Montpellier poniósł dość niespodziewaną przegraną w lidze francuskiej. Podopieczni Patrice'a Canayera musieli uznać wyższość jedenastej drużyny tabeli – Ivry Handball (25:30).
– To prawda, porażka była dość niespodziewana. Jednak nie ma się, co dziwić, to jest liga francuska. Mimo, że to duża niespodzianka, nie jestem w szoku, bo zdarzają się tam naprawdę różne wyniki. Czy to o czymś świadczy? Niezupełnie. Z naszej perspektywy na pewno nie będziemy tego brali w jakikolwiek sposób pod uwagę. Przegrana w lidze jest ich problemem. Będą musieli przekonać się na własnej skórze, czy to w jakiś sposób komplikuje im walkę o tytuł. To jednak nic nie zmienia w kwestii naszego sobotniego spotkania – podkreśla rozgrywający mistrza Polski.
Jaka będzie recepta na odniesienie zwycięstwa? – Montpellier bazuje na dynamice, mocnym rzucie z tyłu. Będziemy musieli na to uważać. Musimy unikać strat w ataku, bo każdą taką łatwą piłkę potrafią zamienić na bramkę w ciągu kilku sekund – opisuje grę najbliższego rywala 38-letni szczypiornista.
PGE VIVE będzie musiało sobie radzić w sobotę bez Igora Karacicia, który zmaga się z urazem mięśnia przywodziciela uda.
– Wolałbym, żeby był z nami na boisku. Życzę mu jak najszybszego powrotu do zdrowia. Jego nieobecność musi być dla nas dodatkową motywacją, aby jak najlepiej zastąpić jego brak na parkiecie – przekonuje popularny "Kaczka".
Sobotni mecz w Montpellier rozpocznie się o godz. 17.15.