SPORT
Jurkiewicz: na boisku mam tyle zadań, że myśli o palcu zostawiam na koniec
Mariusz Jurkiewicz, rozgrywający PGE VIVE, po trzy miesięcznej przerwie spowodowanej urazem palca wrócił do gry. 36-latek zaliczył pół godziny w wygranym 35:18 starciu z Azotami Puławy. - Trochę późno, ale cieszę się, że już jestem na parkiecie. Od samego rana mogłem poczuć rutynę meczową. Wszedłem do szatni, mogłem się przebrać, wziąć udział w rozgrzewce i finalnie w spotkaniu. To jest najcenniejsze z tego dnia - powiedział po końcowej syrenie Jurkiewicz.
Dotychczasowy wicelider na tle mistrza Polski wypadł bardzo słabo. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa od początku dyktowali warunki i bezlitośnie wykorzystywali błędy przyjezdnych.
- To nie był dla nas łatwy mecz, ponieważ razem spotkaliśmy się dopiero na porannym treningu. Niektórzy mieli dwa ciężkie mecze w reprezentacji. Przerwa zawsze mogła spowodować, że wypadniemy z dobrego rytmu, który złapaliśmy w ostatnich tygodniach. Pokazaliśmy jednak, że nie zapomnieliśmy grać ze sobą. Koncentracja i prowadzenie gry było na bardzo wysokim poziomie - oceniał spotkanie popularny "Kaczka".
Bohaterami rywalizacji z Azotami byli bramkarze. 56-procentową skutecznością obron popisał się Filip Ivić. W ostatnich kwadransie sześć piłek odbił jego nastoletni zmiennik - Miłosz Wałach.
- Na pewno gra się lepiej w obronie jeśli z tyłu jest taka zapora, wtedy możemy sobie pozwolić na więcej swobody w grze obronnej - przekonywał Jurkiewicz.
Doświadczony rozgrywający we wtorkowym meczu na parkiecie spędził łącznie pół godziny i zdobył jednego gola. Czy ostatnia przewlekła kontuzja palca nie wpływa na jego grę?
- Na treningach zapominam o tym. Jest na tyle dobrze, że nie ma czasu o tym myśleć. Jedyne, co mi o tym przypomina to tejp. Na boisku mam tyle zadań, że palec zostawiam na sam koniec - wyjaśniał były reprezentant Polski.
Jak doświadczony rozgrywający ocenia swój pierwszy występ w nowym sezonie? - Nigdy nie jestem z siebie zadowolony. Starałem się robić to, co do mnie należało. Mam nadzieję, że trener jest ze mnie zadowolony bardziej niż ja z siebie - zakończył Jurkiewicz.