SPORT
Forenc: Strzeliliśmy gola, rzekomo słusznie anulowanego. Zweryfikuje to życie
Korona Kielce postawiła się mistrzowi Polski, ale finalnie z Częstochowy wyjechała na tarczy. O dobry wynik bardzo mocno pracował znów Konrad Forenc, który do kilku świetnych interwencji dołożył obronę rzutu karnego.
Mecz Złocisto-Krwistych z Rakowem Częstochowa przyniósł widzom emocje rodem z największych rollercoasterów. Mowa tu głównie o końcówce zawodów, w której najpierw bramkę zdobyła Korona – trafienie finalnie anulowano, następnie do siatki trafili mistrzowie Polski, z czym też wiązały się kontrowersje, a na końcu VAR rozpatrywał dwa potencjalne rzuty karne – kielczanie musieli obejść się smakiem, natomiast gospodarze otrzymali szansę podwyższenia prowadzenia.
Drogę do bramki Fabianowi Piaseckiemu zatarasował jednak Konrad Forenc, który w całym spotkaniu bronił na bardzo wysokim poziomie. Tym bardziej może więc boleć fakt, że gol dla Medalików to zasługa samobójczego trafienia Piotra Malarczyka.
– Bardzo dobrze by było, gdybyśmy wywieźli stąd punkt. Mamy doświadczenie z poprzedniego roku i wiemy, że te „oczka” trzeba łapać. Sama bramka to duże zamieszanie. Już w pierwszej połowie się mocno kotłowało. Stał się przypadek. Ja i Piotrek reagowaliśmy intuicyjnie – ocenił Forenc.
Większe emocje niż sam stracony gol budziły w kielczanach decyzje sędziowskie Tomasza Musiała. – Strzeliliśmy gola, rzekomo słusznie anulowanego. Zweryfikuje to życie. Przed rzutem rożnym też był faul, gdyby był zauważony, być może nie mówilibyśmy o porażce, a może zwycięstwie Korony. Nie chcę jednak oceniać sytuacji, których nie wiedziałem. Rękę „Troja” widziałem, wcześniejszą sytuację też. Wiem, że ten zawód jest trudny i takie błędy się zdarzają. Szkoda, że nie mamy za chwilę rewanżu, bo cała drużyna chciałby, aby ta ekipa przyjechała do nas – dodał.
Koroniarze udali się już na urlopy. Do pracy wrócą 8 stycznia.