SPORT
Dziwniel: jest w nas duża złość
– Straciliśmy bramkę w ostatniej sekundzie meczu, który mogliśmy wygrać. Jest w nas duża złość – powiedział Daniel Dziwniel, lewy obrońca Korony Kielce, po przegranym 1:2 spotkaniu z Legią Warszawa.
W niedzielne wczesne popołudnie na Suzuki Arenie długo zanosiło się na podział punktów. Legia zdobyła zwycięskiego gola w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Po wrzucie z autu Pawła Stolarskiego i wygranej "przebitce" Jose Kante – idealnej okazji nie zmarnował Walerian Gwilia.
– Bramki padają po błędach. Nie wiem, czy w końcówce zabrakło koncentracji. Nie powinniśmy się tak zachowywać. Trener uczulał nas, że gra się dziewięćdziesiąt minut, a nawet dłużej. Te ostatnie sekundy też są ważne. Nie możemy dopuszczać do takich sytuacji. Każdy dał z siebie sto procent na boisku i nie zasłużyliśmy na to, ale jedna sekunda, jeden moment nieuwagi i wynik jest zepsuty – mówił Daniel Dziwniel.
Legia objęła prowadzenie w 25. minucie, kiedy to na listę strzelców wpisał się Arvydas Novikovas. Korona wyrównała tuż przed przerwą, a bramkę znakomitym, niekonwencjonalnych strzałem zdobył Michal Papadopulos.
– Ten gol cieszyłby bardziej, gdyby dał nam punkty. Niestety Legia strzeliła w końcówce, przez co ta porażka boli szczególnie – podkreślał czeski napastnik "żółto-czerwonych". – Remis byłby sprawiedliwy. W końcówce po obu zespołach było już widać ogromne zmęczenie spowodowane pogodą. Chcieliśmy zachować wynik, dlatego graliśmy ostrożnie. Bramka mogła paść tylko po stałym fragmencie gry i niestety dla nas - padła – mówił Papadopulos.
– W końcówce spotkania musimy grać na połowie przeciwnika. Tam trzeba potrzymać piłkę i ewentualnie stworzyć zagrożenie. Legia nas przycisnęła i pokazała doświadczenie – zakończył napastnik.
Korona rozegra kolejny mecz w najbliższy piątek, kiedy na wyjeździe zmierzy się z Arką Gdynia.