SPORT
Dujszebajew: mało kto w nas wierzył, ale chłopaki pokazali niesamowity charakter
Szczypiorniści PGE VIVE po raz czwarty w historii klubu zagrają w Final Four Ligi Mistrzów. Kielczanie w ćwierćfinałowym dwumeczu pokonali faworyzowane Paris Saint Germain 60:59. – Kiedy stało się jasne, że nie zajmiemy drugiego lub trzeciego miejsca w grupie, mało kto w nas wierzył. Chłopaki pokazali jednak niesamowity charakter i są tam, gdzie chcieliśmy być przed sezonem – mówi Tałant Dujszebajew, trener PGE VIVE.
Kielczanie w rywalizacji z PSG swoim fanom zafundowali prawdziwy emocjonalny rollercoaster. W pierwszym meczu w Hali Legionów zagrali koncertowo i wygrali różnicą dziesięciu bramek - 34:24. W rewanżu na fali byli zawodnicy mistrza Francji, którzy na trzynaście minut przed końcem prowadzili już różnicą jedenastu trafień, ale kielczanie ostatecznie zdołali odeprzeć napór i porażka 25:36 dała im miejsce w gronie czterech najlepszych drużyn w Europie.
– To był bardzo ciężki mecz. Byliśmy już o krok od wyeliminowania, ale chłopaki pokazali niesamowitą wiarę. Za to muszę im podziękować – mówi Dujszebajew.
– To nie był nasz najlepszy dzień. Nie szło nam zarówno w obronie, jak i ataku. Drużynie należą się jednak wielkie gratulacje. Chłopaki uwierzyli, że jeszcze mogą awansować. Już to mówiliśmy: najważniejsze, że po stu dwudziestu minutach jest jedna bramka więcej dla nas – dodawał szkoleniowiec mistrza Polski.
PSG w niedzielnym rewanżu grało jak natchnione. Drużynie Raula Gonzaleza wychodziło niemal wszystko.
– W pierwszym spotkaniu było inaczej. To nam wszystko wychodziło. Teraz było odwrotnie. Większość zbiórek trafiała w ich ręce, do tego pojawiły się słupki i poprzeczki z naszej strony. Mimo wszystko jestem niesamowicie szczęśliwy – zakończył Dujszebajew.
Turniej finałowy w kolońskiej Lanxess Arenie zostanie rozegrany 1 i 2 czerwca. Obok PGE VIVE zagrają w nim Telekom Veszprem, Barca Lassa i zwycięzca dwumeczu MOL-Pick Szeged – Vardar Skopje.