SPORT
Dobre wyniki na IX Memoriale Zdzisława Furmanka. Paweł Fajdek bez „osiemdziesiątki”
Tradycyjnie, świetne wyniki w konkurencjach rzutowych padły w Memoriale Zdzisława Furmanka w Kielcach. Podczas dziewiątej edycji zawodów minima na sierpniowe Mistrzostwa Europy w Berlinie wypełniło ośmiu zawodników.
Najwięcej emocji przyniosły rozgrywane naprzemiennie konkursy rzutu młotem mężczyzn i kobiet. Najlepsi okazali się Paweł Fajdek (79.71) i Joanna Fiodorow (72,89). Wskaźniki na czempionat Starego Kontynentu osiągnęli również drudzy Wojciech Nowicki (76.17) i Malwina Kopron (72.53).
- Wynik na pewno nie jest satysfakcjonujący. Treningi pozwalały myśleć o dłuższych rzutach. Nie wszystko zagrało się jednak tak jak trzeba, zbiegło się dużo przeciwności losu. Nie narzekając na nikogo mam nadzieję, że za rok będzie lepiej - mówił Paweł Fajdek.
Trzykrotny mistrz świata w sobotę spalił trzy próby. Przy pierwszej, najlepszej technicznie na przeszkodzie stanęły mu…wrota.
- Mieliśmy nieco słabszą organizacje naszego startu, bo wszystko było opóźnione. Rozgrzewkę zrobiliśmy zgodnie z planem. Później poświęciliśmy chwilę na prezentacje, co jest normalne. Następnie, musieliśmy jednak kwadrans czekać na dostarczenie sprzętu, kolejne pięć minut na ustawienie wrót, które i tak przeszkadzały. Pierwszy rzut powinien polecieć ponad osiemdziesiąt metrów, a on trafił w siatkę i to w lewe skrzydło, co nigdy mi się nie zdarza. W kolejnych próbach, gdzie sędziowie starali się odsuwać było lepiej. Słoneczko nas mocno ugościło w Kielcach, a brak parasola przy tym wszystkim nie pomógł - wyjaśniał Fajdek, który w tym roku chce powalczyć o poprawienie własnego rekordu Polski, który wynosi 83.93.
- Nie jest źle, ani dobrze, jest przeciętnie. Do końca stycznia przygotowania przebiegały dobrze. Później było kilka problemów. Ostatnio w Spale znowu było lepiej. Do kolejnych startów można podchodzić optymistycznie. Po dwutygodniowym zgrupowaniu odczuwam zmęczenie, więc im konkurs trwał dłużej, tym te próby nie były tak efektywne. Nastawiałem się na pierwsze trzy rzuty. Tam wyglądało to nieźle, ale klatka nam nie pomogła - przekonywał trzykrotny Mistrz Świata.
- Nie jestem do końca zadowolona, bo liczyłam na nieco lepszy rezultat. Ale jak na początek sezonu, to dobry wynik. Jest minimum na Berlin, więc można się cieszyć. Zostało sporo pracy nad techniką. To na spokojnie. Zeszliśmy dopiero z zimy, więc trudno jest przestawić się na tryb zawodów, ale teraz ze startu na start będzie coraz lepiej - mówiła brązowa medalistka ME z Zurychu, Joanna Fiodorow.
Dobre otwarcie sezonu zaliczył najlepszy polski oszczepnik, Marcin Krukowski. Rekordzista kraju rzucił 81.82, czym obok minimum na ME poprawił również rekord memoriału.
- To moje najlepsze otwarcie sezonu i z tego bardzo się cieszę. Ostatnio miałem drobne problemy z plecami, więc nie czułem się na jakieś super rzucanie, ale prawie 82 metry pokazują, że do czegoś się nadaje - wyjaśniał żartobliwie Krukowski.
Dwie „przepustki” do Berlina wywalczono w pchnięciu kulą. Wśród kobiet rewelacyjne 18.25 zanotowała Klaudia Kardasz, co stanowi jej nowy rekord życiowy. W gronie mężczyzn bezkonkurencyjny okazał się Michał Haratyk (21.06).
- Konkurs od początku nie układał się po mojej myśli, bo ciężko mi się pchało. W ostatnich treningach też to wyglądało fatalnie. Mam nadzieję, że to się zmieni i niebawem zawody będę zaczynał od 21 metrów. Mogę pchnąć dalej i na pewno wkrótce to zrealizuje - tłumaczył Haratyk.
Minimum na ME wypełnił również dyskobol Robert Urbanek, który rzucił 63,89.
O osiągnięcie magicznej granicy 70 metrów w następnych zawodach musi walczyć najlepsza świętokrzyska miotaczka - Katarzyna Furmanek. Zawodnika Kieleckiego Klubu Lekkoatletycznego w sobotę uzyskała 68,30.
- Przed tymi kontuzjami miała większe nadzieje. W piątek też dopadł mnie lekki uraz. Teoretycznie trzeba się cieszyć, ale chciałabym rzucać trochę dalej, mam nadzieję, że w końcu zdrowie mi na to pozwoli - przekonywała Furmanek, dla której memoriał ma szczególne znaczenie, ponieważ rozgrywany jest dla uczczenia pamięci jej dziadka, wybitnego trenera, Zdzisława. - Co roku to mocno emocjonalne zawody, ze względu na dziadka. To dla niego tutaj rzucam. Nie udało się uzyskać minimum na Berlin, ale myślę, że dziadek, gdzieś u góry, jest ze mnie zadowolony - zakończyła młociarka KKL-u.