SPORT
Dawid Lisowski: Nie opuściliśmy głów, do końca pokazywaliśmy nasz kielecki charakter
– Siedemdziesiąt pięć minut graliśmy w dziesięciu, ale pokazaliśmy "koroniarski" charakter. Nawet strzeliliśmy gola. Do tej drugiej, trzeciej bramki jeszcze wierzyliśmy. Daliśmy z siebie wszystko – powiedział Bartosz Prętnik, środkowy obrońca Korony Kielce, po rewanżowym meczu z Realem Saragossa.
"Żółto-czerwoni" przystąpili do rewanżu pełni wiary. Od początku ambitnie atakowali rywala, ale po kwadransie musieli nieco skorygować swoje plany. Drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Oskar Sewerzyński. Mimo gry w osłabieniu, podopieczni Sławomira Grzesika zdołali wyjść na prowadzenie po golu Dawida Lisowskiego. Goście odpowiedzieli jeszcze przed przerwą. Po zmianie stron kielczanie ambitnie walczyli, ale z upływem czasu mieli coraz mniej sił. Rywale wygrali 4:1, ale wynik nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku.
– Ta kartka ułożyła cały przebieg spotkania. Później trudno było grać dziesięciu na jedenastu przeciwko tak dobrym zawodnikom. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Niestety, nie udało nam się zdobyć drugiej bramki – przyznawał po końcowym gwizdku Mateusz Sowiński, pomocnik "żółto-czerwonych".
– Myślę, że podjęliśmy rękawicę. Walczyliśmy z nimi, jak równy z równym. Można powiedzieć, że w obu tych meczach zabrakło nam trochę szczęścia. Granie jednego mniej od piętnastej minuty zawsze musi wyjść w końcówce. Nie opuściliśmy jednak głów, do końca pokazywaliśmy nasz kielecki charakter – wyjaśniał Dawid Lisowski, pomocnik kieleckiej drużyny.
Przygoda juniorów Korony z europejskimi pucharami nie trwała zbyt długo, ale była dla nich wielkim doświadczeniem.
– Real to bardzo mocny rywal. Taki dwumecz podnosi nasze umiejętności. Wiemy, czego nam brakuje, nad czym musimy pracować – tłumaczył Bartosz Prętnik.
Kielczanie zagrali w środę przed ponad sześciotysięczną publicznością. W ostatnich tygodniach takiej publiki nie gromadzą spotkania pierwszego zespołu.
– Każdy okrzyk kibiców napędzał nas do jeszcze lepszej gry. Z każdą kolejną minutą było lepiej – przyznawał Mateusz Sowiński.
Wspaniałym gestem w duchu fair play popisali się zawodnicy Realu, którzy po końcowym gwizdku ustawili szpaler, aby podziękować każdemu zawodnikowi Korony za rywalizację.
– To bardzo miły gest. Na boisku jest rywalizacja, nie ma przyjaciół. Po spotkaniu, chłopaki z Saragossy pokazali, że są dobrymi kolegami. Docenili naszą walkę – wyjaśniał Bartosz Prętnik.