SPORT
Bis: Dziwnie było wychodzić na parkiet z drugiej strony
PGE VIVE, w najciekawszym meczu 3. kolejki PGNiG Superligi, pokonało w Hali Legionów NMC Górnika Zabrze 34:24. Kielczanie po pierwszej połowie prowadzili różnicą dwóch bramek, ale po przerwie zdecydowanie zdominowali rywala.
– Chcieliśmy zaliczyć mocniejszy początek, ale zrobiliśmy za dużo błędów. Nie wiem, z czego to wynikało. W przerwie trener powiedział nam, co mamy poprawić. Byliśmy bardziej skoncentrowani, co przełożyło się na lepszą grę – oceniał spotkanie Uładzisłau Kulesz, lewy rozgrywający PGE VIVE.
Środowe spotkanie było wyjątkowe dla Bartłomieja Bisa. Wychowanek kieleckiego klubu po raz pierwszy zagrał w Hali Legionów w barwach innego zespołu.
– Dziwnie było wychodzić na parkiet z drugiej strony, dziwnie było to robić jako pierwszy. Tak samo trudne było granie przy dopingu w drugą stronę. Przez poprzednie cztery lata przyzwyczaiłem się do czegoś innego. To był sentymentalny powrót. Cieszę się, że zostałem miło przyjęty przez kibiców – mówił Bartłomiej Bis.
NMC Górnik zaliczył bardzo dobrą pierwszą połowę. Zabrzanie mieli jednak olbrzymie problemy w drugiej części. Wystarczy napisać, że w pierwszym kwadransie po wznowieniu zdobyli zaledwie dwie bramki.
– Kielce rozkręciły się w drugiej połowie. Potrzebowali na to czasu. My przyjechaliśmy zmotywowani i w pierwszej połowie wyglądało to dobrze. W drugiej gospodarze weszli na właściwe tory. My niepotrzebnie spieszyliśmy się. W naszej grze było dużo chaosu, dużo głupich błędów. Dlatego skończyło się, jak się skończyło – podsumował wychowanek "żółto-biało-niebieskich".
Starcie na szczycie PGNiG Superligi było również sentymentalne dla Mateusza Korneckiego. Bramkarz PGE VIVE grał w ostatnich sezonach w Zabrzu. W środę zaliczył dwie różne połowy. W pierwszej, przy obronie 5-1, prezentował się przeciętnie. W drugiej, przy systemie 6-0, odbił siedem z dziewięciu piłek.
– Przed meczem był jakiś sentyment, ale podczas gry już nie. Potraktowałem to tak, jakbym grał z nimi na treningu. Znam ich, oni znają mnie. Działało to w dwie strony. Suma summarum wygraliśmy, więc się cieszę. Indywidualnie nie jestem zadowolony z pierwszej połowy. Dostałem kilka rzutów, później inaczej reagowałem. Druga część była lepsza. Wyszło więc pięćdziesiąt na pięćdziesiąt – tłumaczył Mateusz Kornecki.
Kielczanie mogą już myśleć o inauguracji Ligi Mistrzów z THW Kiel. Niedzielne spotkanie w Sparkassen-Arenie rozpocznie się o godz. 19.