REGION
Saper myli się tylko raz. A pracy ma mnóstwo
Już 115 zgłoszeń dotyczących odnalezienia niewybuchów z czasów I i II Wojny Światowej, odnotowali od początku roku saperzy z CPdMZ. Mundurowi mają pracy co niemiara, a najczęściej zjawiają się między innymi w powiecie kieleckim.
Średnio, w skali roku, saperzy podejmują około 250 tego typu interwencji. Tegoroczna liczba jest więc już imponująca.
– Zabezpieczyliśmy już dwa i pół tysiąca niebezpiecznych przedmiotów. Najczęściej zgłoszenia pochodzą z powiatu kieleckiego, ostrowieckiego i opatowskiego, a wszystko to oczywiście ma podłoże historyczne. To właśnie tam często odbywały się działania zbrojne w trakcie wojen – mówi sierż. Sebastian Tosnowiec, magazynier saper z Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych w Kielcach.
W pracy sapera nie brakuje nietypowych i trudnych interwencji. Szczególną byłą z pewnością ta z 19 lutego, z Suchedniowa. Podczas remontu jednego z domów znaleziono... radziecką bombę lotniczą z okresu II wojny światowej. Niewybuch znajdował się pod podłogą.
- To bardzo głośne podjęcie. Legenda dotycząca bomby znajdującej się w domu, była znana gospodarzom, ale traktowana oczywiście z przymrużeniem oka. Zabezpieczyliśmy ten pocisk, został on już zniszczony. Tę interwencję zapamiętam do końca życia – stwierdza sierż. Tosnowiec.
Ale z pewnością to nie jedyna sytuacja, która w pracy sapera wywołuje dreszcz na plecach.
- Kolejną, której nigdy nie zapomnę, była także interwencja z bombą. Pocisk znajdował się w wykopie w pobliżu dworca w Skarżysku-Kamiennej. Musieliśmy zamknąć dworzec, przejazd kolejowy, drogi, oczywiście przy wsparciu policjantów i straży pożarnej. Zasięg rażenia pocisku wynosił około kilometra. To było bardzo niebezpieczne i kosztowało nas dużo zdrowia – opowiada saper.
Jak dodaje, każdy niewybuch znaleziony w województwie świętokrzyskim trafia na poligon w Nowej Dębie i tam jest wysadzany.
- Oczywiście my również nie manipulujemy przy tych przedmiotach, staramy się dotykać je jak najmniej, bo każda taka sytuacja to narażanie życia – podkreśla sierż. Sebastian Tosnowiec.
Mundurowy apeluje jednocześnie, by w sytuacji gdy natkniemy się na niewybuch, od razu alarmować służby. Nigdy nie starajmy się zabezpieczać pocisku „na własną rękę”.