REGION
Po Nowym Roku nowe podwyżki. Mimo to hucznie świętujemy
- Choć podwyżki i inflacja nie wpływają dobrze na nasze portfele, wciąż znajdujemy finanse na zabawę i nie oszczędzamy na świętach – ocenia ekonomista. Niestety, Nowy Rok przyniesie nam dalszy wzrost cen.
Inflacja i wojna to nieustannie pojawiające się w mediach tematy. Jak zauważa prof. Marek Leszczyński z UJK w Kielcach, negatywne informacje po części skłaniają nas do dania upustu emocjom. I ma to odzwierciedlenie w sytuacji rynkowej.
- Widać to po historii gospodarczej. Nawet w czasach wielkiego kryzysu i wojny, ludzie wydawali pieniądze na przyjemności, organizowano bale i chodzono do restauracji. To element nie tyle ekonomiczny, ale psychologiczny. A końcówka roku to zawsze czas żniw w handlu – mówi profesor Leszczyński.
Jak dodaje, niestety nowy, 2023 rok przywita nas kolejnymi podwyżkami.
- Niestety, odczujemy VAT w wysokości 23 procent. Producenci i dystrybutorzy oczekują, że rząd zgodzi się na podwyżki. Chodzi zwłaszcza o podmioty, które nie znalazły się na liście podmiotów wrażliwych – stwierdza ekonomista.
Kolejną kwestią jest wyższy podatek od nieruchomości. W niektórych miastach zwiększy się nawet o 12 procent, w Kielcach – o 11.
- Do tego dochodzą nam podatki rolne od produkcji specjalnej, one również idą w górę. Biorąc wszystko to razem pod uwagę, podwyżki będą odczuwalne – podsumowuje.
Według prognoz prof. Leszczyńskiego, w połowie przyszłego roku inflacja może zmniejszyć się do około 10 procent.