REGION
Plaga pożarów sadzy w regionie. Nie ma dnia bez interwencji
159 pożarów sadzy w kominach odnotowali w tym sezonie grzewczym ( od 1 października do dziś, 11 stycznia) świętokrzyscy strażacy. Choć na szczęście nie było ofiar śmiertelnych, to takie zdarzenia niosą ze sobą ogromne zagrożenie. O rozwagę apeluje straż pożarna.
Ostatnie dni przyniosły zdecydowany wzrost liczby tego typu pożarów, a to za sprawą rekordowo niskich temperatur. Dogrzewamy swoje domy, a kominy pracują pełną parą.
- Zagrożenie pożarem sadzy występuje szczególnie w domach, które ogrzewamy w sposób tradycyjny - węglem lub drewnem. Te materiały palne nie spalają się w zupełności, a sadza odkłada się na ściankach komina – mówi st. kpt. Marcin Bajur, oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej PSP w Kielcach.
Tylko wczoraj, 10 stycznia, strażacy wyjeżdżali trzykrotnie do pożarów sadzy. We wtorek, 9 stycznia, interwencji było aż siedem.
- By zabezpieczyć się przed taki zdarzeniem, wybierajmy materiał palny dobrej jakości. Dokonujmy też przeglądów pieca i zapraszajmy regularnie kominiarza. Powinien on zjawiać się co roku, a czyszczenie należy wykonywać nawet cztery razy w ciągu dwunastu miesięcy – podkreśla Bajur.
Jak przestrzega, najbardziej tragiczne pożary wybuchają nocą.
- Pożary sadzy charakteryzują się wysoką temperaturą, dochodzącą nawet do tysiąca stopni Celsjusza. Towarzyszy im charakterystyczne dudnienie i wystające z komina języki ognia – wyjaśnia.
W naszym regionie były już w tym sezonie grzewczym przypadki osób, które zostały ranne w wyniku takich pożarów.