PUBLICYSTYKA
Ubywa nas


Każdego roku ubywa mieszkańców Kielc, zwłaszcza młodych. Sytuacja demograficzna stolicy regionu nie jest najlepsza, ale ten problem dotyczy praktycznie każdego większego miasta w Polsce.
W 1995 roku w Kielcach zameldowanych było 210 tysięcy osób. Według danych kieleckiego ratusza obecnie mieszka tu 190 tysięcy. A jeśli wierzyć prognozie Głównego Urzędu Statystycznego, będzie coraz gorzej: w 2030 roku ma być nas 174 tysiące, w 2040 – 155 tysięcy, natomiast w 2050 już tylko 137 tysięcy. Województwo świętokrzyskie też ma kłopot. W regionie mieszka około 1,25 mln mieszkańców. Za 35 lat ta liczba spadnie do... 976 tysięcy.
Kielce a Polska
Niż demograficzny sieje spustoszenie nie tylko u nas. W ciągu ostatnich 20 lat tylko nieliczne ośrodki – m.in. Warszawa, Zielona Góra, Rzeszów czy Kraków – nie musiały martwić się wyludnianiem. Częstochowa od 1995 roku straciła prawie 20 tysięcy mieszkańców, Gliwice 29 tysięcy, a Radom 15 tysięcy. W miastach większych od Kielc wcale nie jest lepiej. Liczba mieszkańców Katowic spadła z 350 do 300 tysięcy, a Poznania z 580 do 545 tysięcy.
– Uciekamy do większych miast lub za granicę, przeważnie w poszukiwaniu lepszego życia, czyli przede wszystkim lepszej pracy. Na przykładzie mojej rodziny mogę powiedzieć, że o zatrudnienie na normalnych warunkach w tej chwili jest bardzo trudno – mówi Henryk Złotkowski, którego troje wnucząt rozjechało się po Europie. Dwoje pracuje w Wielkiej Brytanii, natomiast jedno układa sobie życie w Niemczech.
Prezydent Kielc Wojciech Lubawski zauważa, że problem bezrobocia dotyka nie tylko stolicę regionu. – Kiedy zostałem po raz pierwszy wybrany na prezydenta, bezrobocie w Kielcach wynosiło 16 procent. Teraz to 8 procent. Zatem spadło dwukrotnie. To jeszcze sporo, ale i tak wykonaliśmy ogromną pracę. O wiele gorzej jest w powiecie kieleckim – bezrobocie jest w nim nadal dwukrotnie wyższe niż w samym mieście. Myślę, że gdyby nie powiat, wynosiłoby około 5 procent. Zatem trzeba przede wszystkim starać się o to, żeby podnieść poziom zatrudnienia w powiecie kieleckim, bo wtedy na tym skorzystamy.
Kielce a okoliczne gminy
– Migracje ludności są zjawiskiem dużo bardziej skomplikowanym niż prosta arytmetyka – uważa Filip Pietrzyk, dyrektor wydziału gospodarki, nieruchomości i geodezji kieleckiego ratusza. Zwrócił on uwagę na mieszkańców, którzy stolicę regionu zamienili na miejscowości wchodzące w skład Kieleckiego Obszaru Funkcjonalnego. To 12 sąsiadujących z Kielcami gmin, które współpracują m.in. przy wspólnym pozyskiwaniu środków unijnych, rozwiązywaniu problemów komunikacji zbiorowej czy infrastruktury drogowej.
– W latach 2010-2015 liczba mieszkańców Kielc zmniejszyła się o 5 tysięcy 978 osób. Jednak w tym samym czasie populacja całego KOF zmalała już tylko o 171 osób (z 339 720 w 2010 r. do 339 549 w 2015 r.) – wylicza Pietrzyk. – Skąd więc ten dysonans? Okazuje się, że te gminy KOF, które cieszą się największym zainteresowaniem kielczan, szukających w budowie domu pod miastem ucieczki przed miejskim zgiełkiem, notują stały wzrost liczby mieszkańców To Chęciny, Daleszyce, Górno, Masłów, Miedziana Góra, Morawica, Piekoszów, Sitkówka-Nowiny, Strawczyn i Zagnańsk. Najciekawsze jest jednak, że w czasie, gdy Kielce straciły 5978 mieszkańców, gminy ościenne zyskały 5861 obywateli. Tak silny proces, według danych GUS, nie występuje wokół żadnego z miast powiatowych w województwie świętokrzyskim.
Miasto w ten sposób traci pewną część wpływów z podatku od nieruchomości. Z drugiej jednak strony jego stawki są w naszym kraju na tyle niskie, że w budżetach miast stanowią znikomą pozycję. Poza tym uciekinierzy do KOF i tak zwykle pracują w Kielcach i tu koncentrują większą część swojej aktywności.
Kielce a Rzeszów
Z zazdrością patrzymy na Rzeszów, w którym jeszcze w 1995 roku żyło 160 tysięcy osób, a teraz już 185 tysięcy. Skoro wszędzie ubywa ludzi, to dlaczego tam przybywa? Po pierwsze: w ciągu ostatnich 10 lat Rzeszów rozszerzył swoje granice administracyjne ponad dwukrotnie (z 54 km kw. w 2005 r. do 117 km kw. w 2015 r.), wchłaniając kolejne obszary należące wcześniej do gmin ościennych. Po drugie: Rzeszów to jedyny duży ośrodek nie tylko na Podkarpaciu, ale w tej części Polski. Dzięki temu potencjał przemysłowy jest zdecydowanie większy niż np. Kielc, które leżą _pomiędzy Krakowem czy Warszawą. I to wyjaśnia najlepiej fenomen Rzeszowa. Fenomen, który u nas raczej nie nastąpi.
Piotr Natkaniec