PUBLICYSTYKA
Szansa na lepsze jutro
Nie dzieli ofiar przemocy. Stara się pomagać wszystkim, którzy potrzebują wsparcia. Dla niej każdy zasługuje na szansę i nadzieję na lepsze jutro. Taka jest .
Anita Majkowska, prezes Stowarzyszenia na rzecz Ofiar Przemocy „Bezpieczny Dom”, nie bierze ani grosza za swoją pracę. Mówi, że nie potrafi inaczej: – To siedzi we mnie od dziecka. Już w szkole podstawowej organizowałam zbiórki dla podopiecznych domu dziecka. Długo byłam szefową związków zawodowych, to też w pewien sposób mnie ukształtowało. To była praca z drugim człowiekiem i jego potrzebami. Zawsze starałam się być dla potrzebujących.
W końcu postanowiła powołać stowarzyszenie, które służyłoby ludziom znajdującym się w trudnej sytuacji. „Bezpieczny Dom” powstał w październiku 2011 roku. Zrzesza specjalistów gotowych charytatywnie pomagać osobom potrzebującym wsparcia psychologicznego, pedagogicznego oraz prawnego. Wszystko pod jej czujnym okiem. Dziś prężnie działa i ma na swoim koncie wiele sukcesów.
– Nie zawsze było łatwo. Zaczynaliśmy od malutkiego, nieogrzewanego pomieszczenia. Potem pomogli nam salezjanie, którzy udostępnili większy lokal przy ulicy Górniczej 64 w Kielcach. Owszem, możemy dziś mówić o wielu sukcesach, ale nie byłoby ich, gdyby nie zaangażowanie wielu wspaniałych ludzi. Jestem im bardzo wdzięczna, przede wszystkim za to, że im się chce. Sama nie byłabym w stanie zrobić tyle, ile robimy razem – podkreśla pani Majkowska.
Kiedy mówi o Stowarzyszeniu, uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Zastanawiam się, jak ona to robi: organizuje akcje profilaktyczne dla dzieci i dorosłych, czuwa nad świetlicą dla najmłodszych, pomaga ofiarom przemocy, ale także odrzucanym przez większość społeczeństwa.
– Dla nas liczy się każdy człowiek: dziecko, które chciałoby mieć ciepły dom i kochających rodziców; dorosły, który marzy o szczęśliwym i spokojnym życiu; osadzony, który pogubił się gdzieś po drodze i potrzebuje wsparcia innych. Chcemy być dla każdego z nich. W "Bezpiecznym Domu” staramy się stworzyć przystań, do której każdy chce wracać. Próbujemy wydobywać z każdego człowieka to, co w nim najlepsze. Chcemy pomagać i dawać szanse na lepsze jutro – mówi.
Kiedy pytam ją, skąd bierze na to wszystko siły, odpowiada bez wahania: – Siłę daje każdy uśmiechnięty człowiek, któremu pomogliśmy. Może zabrzmi to banalnie, ale dla mnie nie ma nic bardziej motywującego do działania, jak ludzka radość. Kiedy widzę, że to, co robimy w Stowarzyszeniu przynosi efekty, wiem, że warto.
Pani Anita nie ukrywa, że są też trudne chwile: – Na pomaganie innym ludzie nie zawsze reagują tak, jak byśmy tego sobie życzyli. Działając społecznie trzeba być gruboskórnym. Mnie się wydaje, że już taka jestem, że nie dam się zranić, ale wiadomo – bywa różnie. Ostatnio miałam taką sytuację: organizowaliśmy mikołajki dla najmłodszych z naszej świetlicy. Chodzą do niej dzieci z różnych środowisk, zarówno tych biedniejszych, jak i bogatszych. Paczki dostały wszystkie. Niestety, spotkało się to z krytyką niektórych osób. Takie zachowania są przykre. Ale nie chowam urazy, bo nie o to chodzi, by nas chwalono. Najważniejsze, by działać zgodnie z własnym sumieniem. Dla mnie piękne jest to, że dzieci z różnych środowisk mogą ze sobą spędzać czas, wspólnie się bawić i poznawać. Nie tworzę getta. Chcę traktować wszystkie dzieci jednakowo, żeby i one nie dzieliły ludzi na lepszych i gorszych.
W trudnych chwilach pomagają jej przyjaciele i rodzina. Bo pani Anita jest dumna przede wszystkim ze swoich dzieci. – Mam dwóch dorosłych synów i córkę. Oni też są częścią „Bezpiecznego Domu”, pomagają mi i wspierają mnie – mówi.
Czy nie są zazdrośni o to, że muszą się nią dzielić z innymi? Pani Majkowska uśmiecha się. – Moja Julcia czasami musi przypominać mi, że jestem mamą, bo rzeczywiście mam skłonności do zatracania się w tym pomaganiu. Ale zazdrością bym tego nie nazwała, to bardziej troska o mnie. Moje dzieci są dla mnie wszystkim, one to wiedzą, wspierają mnie i robią to, co ja – też pomagają innym. Razem tworzymy naprawdę zgrany zespół, a to chyba najwspanialsze dla każdej matki, kiedy wie, że przekazała dzieciom właściwe wartości – przyznaje.
Iwona Gajewska