Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Świat bez granic

czwartek, 03 listopada 2016 06:36 / Autor: Tygodnik eM Kielce
Świat bez granic
Świat bez granic
Tygodnik eM Kielce
Tygodnik eM Kielce

„Rezygnacja? Z nią jest jak z moim wzrokiem. Nie istnieje". Takie słowa padają w piosence „Igrzysk czas” Wojtka Makowskiego, niewidomego pływaka z Kielc, który kilka tygodni temu na igrzyskach paraolimpijskich w Rio de Janeiro wywalczył srebrny medal na dystansie 100 m stylem grzbietowym. 

O Wojtku napisano już wiele. My po prostu oddajemy mu głos.

Drzewa, kolory, litery 

– Od początku miałem świadomość, że z czasem mogę stracić wzrok, bo słabo widziałem od urodzenia. Zdążyłem jednak zobaczyć to, co najważniejsze: barwy, większe rzeczy, chociaż szczegółów twarzy nigdy nie byłem w stanie rozpoznać. Widziałem litery, cyfry i teraz to musi mi wystarczyć. Z racji problemów ze wzrokiem moja edukacja odbywała się w placówkach integracyjnych: przedszkolu przy ulicy Toporowskiego, podstawówce i gimnazjum przy Jasnej, „Norwidzie”. W szkole nigdy nie chciałem być traktowany wyjątkowo. Dla nas, osób niepełnosprawnych, to ujma. Chcemy być traktowani na równi z osobami pełnosprawnymi. Zawsze dawałem z siebie wszystko, aby dorównywać, a nieraz przewyższać innych. Starałem się robić jak najwięcej, by pokazać, że ograniczenia nie zwalniają od obowiązków. Wyniki w nauce zawsze osiągałem dobre, bo co innego miałem do roboty (śmiech). Oczywiście, przyswajanie materiału wygląda inaczej. Trzeba mieć książki w brajlu, nauczyciela wspierającego podczas lekcji, a w domu rodziców, którzy pomagają przy czytaniu lub nagrywaniu notatek. Uczymy się z nagrań poprzez wielokrotne odsłuchiwanie. Teraz jest łatwiej, bo dużo materiałów wychodzi w wersji cyfrowej. 

Rap i kibicowanie 

– Załapałem się na boom rapowy. Kiedy usłyszałem pierwszy kawałek, miałem chyba 11 lat. Zapamiętywałem teksty i kiedyś postanowiłem spróbować. Zacząłem pisać i rapować (jako W.A.M. – przyp. red). Najważniejsze, aby w swoich tekstach mówić o czymś ważnym, żeby piosenka nie kończyła się w chwili wyłączenia odtwarzacza, ale zostawała w myślach i zmuszała do refleksji. Głębsze przekazy na temat sportu, pasji, niepełnosprawności, sytuacji życiowych są lepsze niż pustosłowie i dają dużo satysfakcji. 

Drugą moją wielką pasją jest piłka nożna. Interesuję się nią długo (część rozmowy prowadziliśmy podczas przerwy we wtorkowym meczu Real Madryt – Legia Warszawa; „tragedii nie ma” – uznał Wojtek po pierwszych 45 minutach). Od początku uwielbiałem chodzić na spotkania Korony, a w liceum robiłem to regularnie. Teraz z racji miejsca zamieszkania jest trudniej, a gdy przyjeżdżam do Kielc, częściej wybieram spotkania Vive. Chłopaki robią fantastyczną robotę i trzeba im kibicować. Podczas spotkań staram się chłonąć atmosferę panującą w hali czy na stadionie. Gra sportowych emocji jest niesamowita. Bazuje na huku, gwarze. Znajomi czy moja dziewczyna starają się przekazywać mi to, co się dzieje na boisku czy parkiecie, choć z racji hałasu jest to trudne i zwykle słyszę tylko szczątkowe zdania. Ale i tak kocham być w centrum wydarzeń. To jest niesamowite. 

Arka, wielkie miasto i powrót

– Od dziecka byłem nauczony, że ruch jest bardzo ważny, a ćwiczenia sprawiały mi olbrzymią radość, bo zawsze wychodziłem z założenia, że nie warto zamykać się w domu. Na początku poszedłem w ślady brata i rozpocząłem naukę pływania w kieleckiej Arce. Ćwiczyłem dwa-trzy razy w tygodniu, jednak po zakończeniu gimnazjum musiałem przestać, bo w mieście nie było dla osób niewidzących warunków do treningu pływackiego. W liceum zająłem się wyciskaniem sztangi leżąc. Często ćwiczyłem indywidualnie z moim wuefistą, startowałem w zawodach, a swoją „życiówkę”, wynoszącą 115 kilogramów, ustanowiłem już w czasie studiów. 

Po „Norwidzie” rozpocząłem naukę na wydziale zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Bardzo się obawiałem tego wyjazdu. Przeżyłem mały szok, bo znalazłem się w nowym otoczeniu, przyszły inne obowiązki, pojawili się nowi ludzie. Było ciężko, kilka razy chciałem wracać, ale na szczęście udało się przetrwać te wszystkie trudne dni. Na studiach wróciłem do pływania. Trenerzy mnie zauważyli, pojechałem na akademickie mistrzostwa Polski i dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności znalazłem się w kadrze narodowej, mogłem brać udział w mistrzostwach świata i Europy (ze wszystkich imprez Wojtek wracał z medalami – przyp. red) oraz wywalczyć kwalifikacje na igrzyska. Do trenowania pływania na odpowiednim poziomie gotowy byłem już w gimnazjum i pewnie teraz byłbym w innym miejscu, ale suma summarum nie mam czego żałować. Na treningach pływam obok takich zawodników, jak Radosław Kawęcki (specjalista od stylu grzbietowego, wielokrotny medalista MŚ i ME – przyp. red). Uprawianie sportu, pokonywanie kolejnych barier, stereotypów daje mi olbrzymią radość.

Igrzysk czas 

Ciężka praca została nagrodzona udziałem w Igrzyskach. Wcześniej od wielu osób słyszałem, że ta impreza jest wyjątkowa pod wieloma względami. Dlaczego tak jest, zrozumiałem w Rio. Tego, czego doświadczyłem w wiosce olimpijskiej i na pływalni, nie da się opisać słowami. Dla sportowca start w najważniejszej imprezie czterolecia to ukoronowanie trudu wkładanego w treningi i wielu wyrzeczeń... Udział w igrzyskach to jak polecieć na Słońce i stwierdzić, że nic ciekawszego, piękniejszego w całym układzie słonecznym już nie ma. 

W Brazylii wywalczyłem srebrny medal i spełniłem jedno ze swoich marzeń. Ciekawe, że kiedy usłyszałem od trenera, jaki osiągnąłem czas i miejsce, nawet nie bardzo miałem siłę, żeby cieszyć się. Wszystko zaczęło do mnie ponownie docierać, kiedy na mojej szyi zawisł medal. 

Cieszę się, że w Rio osiągnęliśmy sukces (Polacy zdobyli 39 medali i zajęli 10. miejsce w klasyfikacji medalowej – przyp. red). Dużo się o nas mówiło we wrześniu przy okazji transmisji, materiałów prasowych czy internetowych. Bardzo ważne jest promowanie całego ruchu paraolimpijskiego, zwracanie uwagi ma sport niepełnosprawnych. Miło, że u prezydenta Andrzeja Dudy spotkali się wszyscy medaliści z Rio (Wojtek otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi – przyp. red). Teraz mam też motywację, aby w 2020 roku pojechać do Tokio. Chciałbym poprawić swoje wyniki, robić postępy. Czeka mnie ciężka praca, a co ona przyniesie – zobaczymy. 

***

Wojtek jest niezwykły. Mimo poważnych ograniczeń realizuje swoje pasje, a sport pozwolił mu wypłynąć na szerokie wody i zobaczyć wielki sportowy świat. Piszę „zobaczyć”, bo sam bohater tego tekstu często powtarza: „Ja też widzę, ale na przykład ręką”. 

Często w swoim życiu narzekamy, zatrzymujemy się na błahych przeszkodach, stajemy w połowie drogi do celu. Dla takich osób inspiracją do działania może stać się właśnie Wojtek Makowski, dlatego jeszcze raz oddajmy mu głos: – Najważniejsze, aby każdy w swoim życiu stawiał sobie cele. Często trafiamy na przeszkody, ale nie ma drogi na skróty. Po wypełnieniu zadań następuje wielka radość. Mój przykład pokazuje, że życie może się odmienić w dowolnym momencie. Ponad wszystko warto marzyć i być szczęśliwym. 

Damian Wysocki

 

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO