PUBLICYSTYKA
Manifest Komunistyczny 2.0


Czy osłupielibyście Państwo, gdybyście zobaczyli, że główne wejście do budynku Parlamentu Europejskiego ozdobione jest imponującej wielkości nazwiskiem Róży Luksemburg? Albo Lwa Trockiego?
Założę się, że tak. A czy mówi Państwu coś nazwisko Altiero Spinelli, które rzeczywiście tam widnieje? Jeśli nie, spieszę poinformować, że był on ideowym spadkobiercą tych dwojga zawodowych rewolucjonistów, wzorowym włoskim komunistą i autorem Manifestu z Ventotene. Dokumentu, z którego Karol Marks i Fryderyk Engels, autorzy Manifestu komunistycznego, byliby dumni.
A’ propos Marksa: zdumiały mnie głosy oburzenia na Jeana Claude’a Junckera za to, że pojawił się na obchodach 200. rocznicy jego urodzin. Otóż według mnie nie ma niczego dziwnego w jego (i wielu innych eurokratów) nabożnej czci dla autora Kapitału (książki, która poczyniła w ludzkich umysłach spustoszenia daleko większe i tragiczniejsze w skutkach niż Main Kampf Adolfa Hitlera). W korytarzach unijnych instytucji od lat unosi się bowiem przykry marksistowski smrodek, a Altiero Spinelli jest tym, który najbardziej zepsuł powietrze.
Swój Manifest z Ventotene napisał jeszcze w czasie wojny. Był on swoistą konstytucją superpaństwa ponadnarodowego - czyli czegoś, do czego obsesyjnie dążą dziś brukselskie elity - czerpiącego garściami z ideologii marksistowskiej. Niektóre jego fragmenty brzmią naprawdę ponuro. Na przykład: „Europejska rewolucja musi być socjalistyczna, żeby mogła sprostać naszym potrzebom; musi opowiedzieć się za emancypacją klasy robotniczej i stworzeniem ludzkich warunków życia.”. Albo: „Własność prywatna musi być – w zależności od sytuacji – zniesiona, ograniczona, skorygowana albo rozszerzona (…)”. Dalej: „Nowe państwo powstanie dzięki dyktaturze rewolucyjnej partii i dla nowej, prawdziwej demokracji.” I jeszcze: „Nieprzydatni starzy zostaną wyeliminowani, a wśród młodych trzeba obudzić nową energię.”. (Autor szczęśliwie nie wyjaśnił, na czym ta eliminacja miałaby polegać). Tenże Manifest stał się (uwaga!) podstawą opracowanego w 1984 roku Planu Spinellego, dziś oficjalnego dokumentu UE.
Jeszcze pod koniec wojny Spinelli założył Europejski Ruch Federalistyczny, by wcielać swą ideologię rodem z Trockiego w życie, a w latach 80. jako niezwykle wpływowy europoseł lobbował za nią z całych sił. Nie dożył przyjęcia Traktatu Lizbońskiego w 2007 roku, zmarł w 1986 roku. Ale na pewno byłby z niego bardzo zadowolony, bo stanowi on milowy krok na drodze do realizacji jego utopii. A że myśl Spinellego jest wiecznie żywa, świadczy spotkanie z sierpnia 2016 roku przywódców Francji, Niemiec i Włoch na wysepce – jakże by inaczej – Ventotene, gdzie napisał swój manifest i został pochowany. I gdzie głowy państw pochyliły się nad jego grobem, by zapewnić o tym, że jego dzieło będzie kontynuowane.
Tomasz Natkaniec