Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Kwestia majestatu

sobota, 22 lipca 2017 06:29 / Autor: Tygodnik eM Kielce
Kwestia majestatu
Shaun Jeffers / Shutterstock.com
Kwestia majestatu
Shaun Jeffers / Shutterstock.com
Tygodnik eM Kielce
Tygodnik eM Kielce

Sejmowa awantura o reformę sądownictwa przyćmiła wizytę księżnej Kate i księcia Williama, więc pozwolę sobie ciut im zadośćuczynić i napisać: jestem zaprzysięgłym fanem babci następcy tronu, królowej Elżbiety II. Podziwiam ją za to, że od 65 lat konsekwentnie przedkłada dobro swej ojczyzny nad szczęście osobiste.

Mój szacunek umocnił się po obejrzeniu fenomenalnego serialu „The Crown”, opowiadającego o początkach jej rządów. Przybliża on widzowi trudne wybory, których Elżbieta musiała dokonywać, wybory między pomyślnością swoją i swej siostry Małgorzaty, a interesem Korony i kraju. Kraju, którego monarchia była po II wojnie światowej elementem dalece ważniejszym niż dziś, bo podtrzymywała wiarę Brytyjczyków w potęgę umierającego kolonialnego imperium.

To niezwykle konsekwentne przedkładanie obowiązku ponad wszystko inne nie było czymś oczywistym w rodzinie Windsorów. Jak pamiętamy, wuj Elżbiety, Edward VIII, abdykował, by związać się z amerykańską rozwódką Wallis Simpson. Wiele lat później przyczyną skandali stała się Diana, a powściągliwe zachowanie Elżbiety po jej tragicznej śmierci, tak kontrastujące z histeryczną nieomal rozpaczą rodaków, zachwiało tronem. Mówiąc nawiasem, jak wiele o naszych czasach mówił fakt, że choć matka Teresa z Kalkuty zmarła w tym samym dniu co Diana, to media rozpisywały się wyłącznie o dobroczynności tej drugiej.

Właśnie, majestat.

Oglądając „The Crown” uświadamiamy sobie, że cechował nie tylko królową, ale też otaczających ją polityków – Winstona Churchilla, Anthony’ego Edena, Clementa Attlee. Ale przecież nie tylko ich. Powaga i dostojność wyróżniały wielu mężów stanu w XX wieku: Piłsudskiego, Eisenhowera, Schumanna, de Gasperiego, Adenauera, Reagana, Thatcher, by sięgnąć po najbardziej znane nazwiska. To między innymi dzięki tym cechom cieszyli się szacunkiem i zaufaniem. Bez nich rządzący ociera się o lekceważenie, by nie rzec: politowanie. Tak jak Emmanuel Macron, przyklejony kurczowo do mocarnej dłoni Donalda Trumpa, drepczący między politykami, byle znaleźć się na zdjęciu jak najbliżej amerykańskiego prezydenta, czego byliśmy zniesmaczonymi świadkami na ostatnim szczycie G20. Tak jak Jean Claude Juncker, który wzbudza już wyłącznie współczucie, nawet nie starając się ukryć swej choroby alkoholowej.

Tak jak wielu opozycyjnych posłów polskiego Sejmu, którzy, skazując nas na swą żałosną obecność w życiu publicznym i jakże ochoczo kompromitując się codziennie przed nami, uważają nie wiadomo dlaczego, że nie obowiązują ich już nawet nie powaga i dostojność przynależne mężom stanu – nie wymagajmy od nich za wiele – ale po prostu zwykła kultura osobista. Którzy co rusz - jak w ubiegłym tygodniu w Sejmie - przekraczają granice arogancji, bezczelności, prostactwa i pospolitego chamstwa. I którzy przeglądając się co rano w lustrze, widzą w nim – a jakże – rasowych polityków.

Zupełnie odwrotnie niż my.

Tomasz Natkaniec

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO