PUBLICYSTYKA
Karol, wróć!
Uwielbiał grać w piłkę, miał mnóstwo planów i marzeń. Na studia wyjechał do Warszawy, tam poznał wielu przyjaciół, był szczęśliwy. Do czasu.
Życie Karola Więckowskiego przed wypadkiem toczyło się normalnym trybem. Był wysportowany, grał w piłkę nożną w juniorach, w Koronie Kielce. Koledzy, ze względu na jego jasne włosy, nazywali go „Białym Maradoną”. Studiował logistykę. Wszystko się zmieniło 7 lat temu. Nieszczęśliwy upadek, uraz głowy, operacja, a potem trzymiesięczna śpiączka spowodowały, że Karol został uwięziony we własnym ciele. Tylko wiara i ogromny upór jego rodziny sprawiły, że ten młody mężczyzna wciąż żyje i nadal walczy.
- O wypadku mojego brata powiadomił nas jego kolega. Powiedział, że jest już po operacji w jednym z warszawskich szpitali, bo to nieszczęście wydarzyło się właśnie w Warszawie, i powinniśmy jak najszybciej do niego przyjechać – opowiada Iza Więckowska, siostra. – Mama była u niego po dwóch godzinach. Na miejscu usłyszała, że Karol po prostu potknął się, spadł ze schodów i uderzył w głowę. Zarówno on, jak i jego kolega myśleli, że to nic poważnego, że my nawet się o tym nie dowiemy. Jednak stało się inaczej. W szpitalu Karol stracił przytomność. Dopiero wtedy zrobiono mu tomograf i wyszło na jaw, że ma krwiaki. Lekarze musieli operować - wyjaśnia Iza. Po chwili wahania dodaje, lekko roztrzęsiona:
– Gdyby zrobili te badania i operację wcześniej… to może byłby teraz całkiem sprawny. A tak rozpoczął się dramat.
W szpitalu, do którego trafił Karol, nie było oddziału neurochirurgii. Operację wykonano dopiero po kilku godzinach od zdarzenia. Chłopak przebywał wtedy w śpiączce, stracił mowę, do tej pory nie może ustać na własnych nogach. – Kiedy się obudził, lekarze powiedzieli, że już dłużej nie mogą go trzymać w lecznicy. Kazali nam umieścić go w hospicjum! – opowiada zdenerwowana Iza. – Zarówno mama, jak i reszta rodziny stanowczo odmówiliśmy. Jak moglibyśmy go oddać?! On miał 21 lat! Jak można spisać na straty tak młodego człowieka?! To było dla nas nie do przyjęcia. Postanowiliśmy walczyć. Mama dostała się na konsultacje do profesora Jana Talara w Bydgoszczy. Profesor doradził nam, żebyśmy wzięli Karola do domu i sami go rehabilitowali. Tata kupił dla niego odpowiednie łóżko i mama przywiozła go do Kielc – wspomina Iza.
Odkąd Karol wrócił do domu, cały czas jest rehabilitowany. Ma domową opiekę logopedy, rehabilitanta, pielęgniarki, no i przede wszystkim rodziny. Jolanta Więckowska, jego mama, poświęciła dla niego całe swoje życie. Bezustannie przy nim czuwa. Dba, by jej syn nie dostał odleżyn, by cały czas ćwiczył, ale także, by się nie poddawał. – Bywały takie dni, że Karol miał dość, nie miał sił, by dalej walczyć. Ale mama nie pozwala mu się załamywać. Mimo, że sama często jest u progu wytrzymałości, stara się tego nie okazywać i pociesza Karola – mówi Iza.
Dzięki intensywnej rehabilitacji mężczyzna potrafi już sam podpisać się na kartce, sam je, nawet zaczyna mówić. – My, domownicy już rozumiemy co do nas mówi. Jedynie ci, którzy rzadko z nim przebywają, mają jeszcze z tym problem. Ale wymyśliliśmy specjalny system literek na kartce, i za ich pomocą Karol porozumiewa się ze znajomymi. On jest bardzo radosnym człowiekiem. Bardzo często żartuje, co nas wszystkich cieszy i dodaje sił. Wszystkie swoje historie i kawały spisuje do zeszytu, żeby ćwiczyć pismo. No i muszę przyznać, że on pisze ładniej ode mnie! – śmieje się Iza.
Tak ogromne postępy bardzo cieszą rodzinę i znajomych. Wszyscy jednak wiedzą, że przed Karolem jeszcze długa droga. Na przykład nadal nie potrafi chodzić. - Mamy jednak nadzieję, że przyjdzie taki czas, kiedy i tego dokona. Widzimy, że są postępy i to nas motywuje. Gdyby nie to, już dawno byśmy się poddali, bo to nas wiele kosztuje i fizycznie, i materialnie - mówi Iza.
Konkretnie ile? Miesięczna rehabilitacja to wydatek rzędu kilku tysięcy złotych. Do tego dochodzą leki, specjalne kosmetyki, specjalne buty – wszystko tak samo kosztowne. – Robimy naprawdę wiele, by te pieniądze jakoś zdobyć. Kilka miesięcy temu kolega wpadł na pomysł, żeby zorganizować specjalną galę dla Karola. Skrzyknął artystów, którzy zgodzili się przybyć i wystąpić za darmo. Zbieramy także fanty, które będzie można licytować. Cały dochód zostanie przekazany właśnie na dalszą rehabilitację mojego brata – opowiada Iza.
Gala dla Karola odbędzie się 19 czerwca w Chelosiowym Dworku w Jaworzni koło Kielc.
Rodzina wiąże z tą imprezą ogromne nadzieje. – Naszym marzeniem jest, żeby wysłać Karola na rehabilitację za granicę. Może po niej nasz Karol wróci takim, jakim był przed laty. Byśmy już nigdy nie usłyszeli z jego ust, że lepiej by było, żeby już więcej się nie obudził…
Iwona Gajewska