PUBLICYSTYKA
Gospodarstwa agroturystyczne czekają


Blisko pół tysiąca gospodarstw agroturystycznych czeka na przyjezdnych w województwie świętokrzyskim. To, co mogą zaoferować turystom, przyprawia o mały zawrót głowy.
Mija 20 lat od czasu, gdy pojawiły się u nas pierwsze oferty w tym sektorze usług turystycznych. Na pierwszy rzut oka widać, jak duże zmiany w nim zaszły.
Ma być swojsko, ale i komfortowo. Nie zmieniło się jedno – oczekiwania, by cena była jak najniższa. Na przykład, by za 35 złotych zaoferowano im oprócz noclegu pełne wyżywienie.
– To prawda. Odwiedzający, zazwyczaj z dużych miast, coraz częściej mają oczekiwania nieadekwatne do ceny – mówi Teresa Wąsik, kierownik Działu Przedsiębiorczości Wiejskiego Gospodarstwa Domowego i Agroturystyki z Świętokrzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Modliszewicach. Do kwestii oczekiwań jeszcze wrócimy. Póki co wyjaśnijmy, że pani Wąsik będzie naszym przewodnikiem po świętokrzyskich gospodarstwach agroturystycznych.
Słoneczka jak gwiazdki
- Zajmujemy się działalnością na rzecz agroturystyki od 1994 roku. Mamy swoją bazę gospodarstw, można ją znaleźć na stronie www.sodr.pl Z zestawienia wynika, że w województwie jest ich 497. Oferują 1702 pokoje i 4732 miejsca, najwięcej w powiecie kieleckim - 269, następnie w staszowskim – 52 oraz buskim – 42 - mówi Wąsik.
Początki powstawania tego typu ośrodków datujemy na rok 1994. Największym boom przypadł na przełom wieków. O drugiej fali rozwoju agroturystyki można mówić od roku 2004, kiedy pojawiły się duże możliwości wsparcia finansowego.
Także w przypadku gospodarstw istnieje kategoryzacja: hotelom przyznaje się gwiazdki, im - słoneczka. Nadaje je Polska Federacja Turystyki Wiejskiej Gospodarstwa Gościnne. Kryteria obejmują podobne kwestie w jednym i drugim przypadku. - Poddanie się kategoryzacji jest płatne i dobrowolne. Słoneczek może być maksymalnie trzy. Tabliczki z przyznaną kategorią gospodarze powinni umieścić w widocznym miejscu na budynku, należy jednak pamiętać, że przyznawana jest na określony czas – podkreśla Teresa Wąsik.
Wino z własnej winnicy
W tym roku po raz jedenasty ŚODR przeprowadza konkurs „Piękne i bezpieczne gospodarstwo agroturystyczne”.
- Zaszły olbrzymie zmiany. Jeśli chodzi o standard, zdecydowanie się podniósł. Każdego roku podczas objazdów zauważamy nowe wiaty, miejsca do grillowania, place zabaw dla dzieci, dodatkową infrastrukturę pod rowery. Wiele gospodarstw sięgnęło po powtórne dofinansowanie. Na przykład w Busku, dzięki pozyskanym funduszom, wybudowano kuracjuszom w budynkach baseny, sauny, banie, korty tenisowe – opowiada Teresa Wąsik.
Niektórzy właściciele sami produkują żywność. - W tym roku napotkałam w Starachowicach gospodarstwo z własnym stawem, ogródkiem warzywnym, hodowlą kur. Są takie, co oferują truskawki, maliny, porzeczki, jajka, mleko, sery. To ludzie bardzo cenią w agroturystyce. W gminie Dwikozy, które jest na sandomierskim szlaku jabłkowym, niedawno powołano do życia Szlak Winiarski. Jest tam gospodarstwo produkujące wina białe i czerwone z własnych winnic. Trunki mają akcyzę, logo, a turyści znajdą też piwnice z przetworami. Bardzo klimatyczne miejsce, polecam. Nawet krajobraz przypomina nieco francuski – mówi pani Wąsik.
Jednak najczęściej w gospodarstwach dominuje tradycyjna kuchnia polska, dania typowo regionalne spotyka się rzadko. - Na liście produktów tradycyjnych mamy trzy kluczowe: śliwkę szydłowską, fasolę korczyńską i wiśnię nadwiślankę. Posiadają one chronione oznaczenia unijne. Obok nich jest ponad 60 innych pozycji, można więc wybierać. Gospodarze wiedzą, że powinni serwować te specjały, ale różnie z tym bywa – wyjaśnia pani Wąsik. Niedawno pojawiła sie nowa ciekawostka: zagrody edukacyjne Obecnie w regionie jest ich siedem. Listę można znaleźć na stronie www.zagroda-edukacyjna.pl W tych gospodarstwach prowadzone są lekcje edukacyjne.
Wszystko za... 35 złotych
Turyści chętnie korzystają z dobrodziejstw gospodarstw agroturystycznych. Ale, jak powiedzieliśmy na początku, jest warunek: ma być tanio i komfortowo. - Najczęściej nasz region odwiedzają mieszkańcy większych miast: Warszawy, Łodzi, Krakowa, nawet Szczecina. Najwięcej jest zainteresowanych weekendami. Gdyby gospodarstw było drugie tyle, też by wchłonęły te weekendowe grupy. Na pobyt ciągły, jedno-, dwutygodniowy w zasadzie w ogólne nie ma chętnych. Najwięcej przyjeżdża rodziców z dziećmi. Nierzadko dziadkowie z wnukami.
A co z tymi cenami?
Rzeczywiście oscylują wokół 35 złotych za nocleg. Jeśli chodzi o wyżywienie, obiad kosztuje 20 - 25 złotych, śniadanie - około 10 złotych. Gdy ktoś przyjeżdża na tydzień, ceny są zwykle negocjowane i płaci mniej.
- Ale turyści mają u nas bardzo wysokie oczekiwania. Powinno być wszystko po jak najniższej cenie. Żeby przy pokoju była łazienka, żeby było coś ciekawego w gospodarstwie, żeby dobrze i obficie zjeść. I to wszystko za 35 złotych. No, to jest to po prostu jakiś absurd – wzdycha pani Wąsik.
Justyna Wrona