Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Do przerwy 0:1

wtorek, 28 lutego 2017 06:33 / Autor: Tygodnik eM Kielce
Do przerwy 0:1
Do przerwy 0:1
Tygodnik eM Kielce
Tygodnik eM Kielce

Są wydarzenia sportowe, do których wracamy z nostalgią całymi latami – najczęściej, by zapomnieć o mizerii codzienności. Gdy jeszcze nikt nie słyszał o Adasiu Małyszu, wspominaliśmy Wojtka Fortunę. Gdy nie szło siatkarzom, tęskniliśmy za drużyną Wagnera, a katastrofalny stan polskiego futbolu łataliśmy opowieściami o jedenastce pana Kazimierza Górskiego. Ja obejrzałem w poniedziałek mecz, za którym też pewnie będę długo tęsknił.

Było to spotkanie 1/16 Pucharu Anglii, w którym gigant futbolu, londyński Arsenal, zmierzył się z Sutton, zespołem z piątej (!) ligi z południowych peryferii stolicy. Wydawałoby się, że przy takiej różnicy klas słabeusz nie powinien wychodzić ze swojej połowy, ale milionerzy z Arsenalu grali na początku mizernie. Dlaczego? Możliwe, że otrząsali się z osłupienia po tym, jak zobaczyli, gdzie mają kopać. Płyta boiska była, ale brakowało… stadionu. To znaczy dookoła murawy wznosiło się pięć-sześć rzędów krzesełek, ale nie wszędzie. Nie nastrajał też do gry ponury lasek, rosnący kilkadziesiąt metrów za jedną z bramek. Możliwe również, że przeszkadzał piłkarzom zakaz żucia gumy w trakcie gry – trudno ją wydłubać ze sztucznej trawy, więc Paul Doswell, właściciel Sutton, zabronił poruszania szczękami.

Zabronił też spożywania kanapek w trakcie meczu, ale niesforny drugi bramkarz, 45-letni Wayne Shaw, postanowił pielęgnować swą znaczną nadwagę i na kwadrans przed końcem spotkania pochłonął na ławce rezerwowych pokaźnego sandwicha. Później szczerze wyznał, że nic nie jadł od rana, zresztą mecz i tak miał się zaraz skończyć. Swoją drogą trener Doswell powiedział o swym czołowym zawodniku Jamie Collinsie, że im jest grubszy, tym lepiej gra, więc może powinien pozwolić Shawowi na małe co nieco? Ale wracając do meczu: choć żaden z jego podopiecznych nie ma figury Adonisa, to Sutton straciło pierwszą bramkę dopiero w 26 minucie. Do przerwy było jak u Bahdaja – 0:1.

W drugiej połowie Arsenal szybko zdobył gola, co rozjuszyło chłopców z nadwagą i wściekle ruszyli do heroicznej walki. Raz była poprzeczka, kilka razy piłka mijała bramkę o centymetry. Cóż, troszkę zabrakło szczęścia. Sutton zeszło z boiska pokonane, a przegrani bohaterowie – księgowi, sklepikarze, policjanci – cieszyli się po meczu jak dzieci, że stawili czoła wielkiemu Arsenalowi i nieźle się przy tym bawili.

Gwiazdorzy zaś udali się na siłownie, do gabinetów odnowy, sale gimnastyczne i boiska treningowe, by jak co dzień ciężko harować w fachu, który powinien im przede wszystkim sprawiać przyjemność, jak kolegom z Sutton. Dlatego kto wie, czy któraś ze sław nie westchnęła z zazdrością: "Ci to mają życie, nie muszą dobrze grać w piłkę"…

Tomasz Natkaniec

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO