PUBLICYSTYKA
Bóg nas kocha
Rozmowa z ks. doktorem Adamem Wilczyńskim, ojcem duchownym w Wyższym Seminarium Duchownym w Kielcach.
- Bóg jest Miłością?
- Tak właśnie święty Jan Apostoł określa Boga podkreślając, że jest to jeden z Jego najważniejszych przymiotów. Apostołowie byli bezpośrednimi świadkami życia Jezusa. To, czego On dokonał dla ludzi, było przejawem Jego największej miłości.
- Jak miłość Boga objawia się wobec człowieka?
- Bóg nie zostawił ludzkości po grzechu pierworodnym, ale dał nam Chrystusa, który przez Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie pokazał, jak cenny jest człowiek i jak mocno go kocha pomimo jego grzechu i słabości. Na co dzień Bóg objawia nam się nawet w pozornie drobnych wydarzeniach. Daje różne sygnały swojej obecności, ale pozostawia nam wolny wybór. Bóg jest tak pokorny, że nie narzuca się człowiekowi.
- W jaki sposób możemy doświadczyć tej miłości?
- Przez sakramenty święte. Przez spowiedź, w wyniku której otrzymujemy odpuszczenie grzechów oraz Eucharystię jednoczącą człowieka z Chrystusem. Musimy również chcieć poznawać Boga, bo kochamy tylko to, co znamy. Lektura Pisma świętego oraz dostrzeżenie tego, co Bóg robi dla nas wszystkich i każdego z osobna powoduje, że zostajemy pociągnięci ku tej Miłości.
- Co to znaczy, że Bóg nas Kocha?
- To znaczy, że chce przyjść do człowieka pomimo jego słabości i niewierności. Bóg nigdy nie rezygnuje z człowieka i do samego końca będzie o niego walczył. Obrazują to ewangeliczne przypowieści o zagubionej drachmie, zaginionej owcy oraz o synu marnotrawnym. Cóż znaczy ta jedna drachma z ludzkiej perspektywy? Wydawałoby się, że można ją spisać na straty. Cóż znaczy także jedna owca wobec dziewięćdziesięciu dziewięciu? A jednak Pasterz zostawia owe dziewięćdziesiąt dziewięć, a idzie szukać tej jednej po to, aby ją ocalić. Ojciec też mógłby zadowolić się tym jednym dzieckiem, a jednak jest Ojcem, który czeka na swojego syna i wita go z radością, gdy tamten wraca.
- Czy Miłości Bożej możemy też doświadczyć przez wewnętrzne natchnienia, spotykanych ludzi, wydarzenia?
- Oczywiście. Jezus scala w jedno dwa przykazania, które pojawiają się w Starym Testamencie. Będziesz miłował Pana Boga z całego serca swego, a bliźniego, jak siebie samego. Miłość do Stwórcy powinna przekładać się na miłość do bliźniego. One są dwiema częściami jednej rzeczywistości. Papież Grzegorz Wielki pisze w „Moraliach”, że dobro, które czynimy wobec Boga i człowieka są szczeblami prowadzącymi nas do Nieba.
- Św. Paweł mówi, że spośród wiary, nadziei i miłości, najważniejsza jest właśnie ta trzecia cnota. Dlaczego?
- Wiara i nadzieja przeminą, bo dotyczą naszej doczesności, a miłość nigdy nie ustaje. Wiara, tu na ziemi, prowadzi nas do Pana Boga, ale kiedy umrzemy, to wtedy w pełni Go poznamy i doświadczymy. Nadzieja także się skończy bo to, czego się spodziewamy po śmierci, stanie się faktem. Natomiast miłość znajdzie swe wypełnienie w wieczności.
- Św. Jan od Krzyża uważa, że na koniec życia będziemy sądzeni z miłości.
- Miłość jest tym talentem, który wszyscy otrzymaliśmy. Każdy z nas, jeśli tylko zechce i zdobędzie się na niewielki wysiłek, odkryje dar miłości, którym może służyć innym ludziom. Wiąże się to z wyjściem do drugiego człowieka, poświęceniem dla niego czasu, dostrzeganiem, że wokół są bardziej potrzebujący od nas. Miłość wyrywa nas z egocentryzmu, z patrzenia na siebie i skupianiu się tylko na swoich potrzebach.
- Miłość do Boga i ludzi cechowała wszystkich świętych…
- Oni tu, na ziemi, są jasnymi znakami obecności Pana Boga i pokazują nam Go w ciemności życia. Życie świętych jest tak przeobrażone przez Jezusa, że nie muszą wiele mówić, robić, a i tak promieniują Bożą Miłością na innych. Ludzie chcą przebywać w ich towarzystwie i chcą być blisko nich, bo w ten sposób doświadczają Nieba.
- Jednak każdy święty ukazuje nam co innego.
- Bo jesteśmy obdarowani różnymi darami, talentami, osobowością. Do Boga dochodzi się przez Jezusa Chrystusa, ale na różne sposoby.
- Z czego wynika „polifoniczność wiary”?
- Z tego, że każdy człowiek jest inny, a to przekłada się na różnorodność relacji z Chrystusem. Mimo, że wszyscy wierzymy w tego samego Boga, to jednak każdy na swój sposób Go rozpoznaje i według otrzymanych darów realizuje swą świętość.
- Tak jak różne instrumenty zestrajają się w jedną melodię?
- Dokładnie tak. Każdy w odpowiednim momencie ma zagrać swą rolę i każdy jest ważny, ale wszystko musi współgrać z melodią zapisaną przez Autora, którym jest Bóg.
- Czy wiara jest zgodna z rozumem?
- Bóg obdarzył człowieka rozumem i dlatego wiara, którą Pan prowadzi nas do siebie, musi mieć racjonalne podstawy. Oczywiście, mogą pojawiać się trudności w wierze, ale to nie przeczy prawdziwości wiary.
- Na jakie pytania może nam odpowiedzieć wiara?
- Na podstawowe: jaki jest sens mojego istnienia na ziemi? Z Bożej perspektywy nasze życie ma sens pomimo tego, że nie osiągnęliśmy sukcesu, bogactw lub sławy. Ma sens nawet wtedy, gdy jest się osobą chorą i niepełnosprawną. Zostaliśmy stworzeni dla drugiego człowieka i wzajemnie ma siebie oddziałujemy. Dlatego tak ważne jest, abyśmy pociągali drugiego ku dobru, a nie go deprawowali. W tym objawia się również nasza odpowiedzialność za innych. Bóg jest także odpowiedzią na pragnienia ludzkiego serca: szczęścia, miłości, nieśmiertelności, bo każdy z nas ma potrzebę kochania i bycia kochanym.
- Wiara może być więc odpowiedzią dla człowieka poranionego i zbolałego?
- Mamy prosty wybór: wiara albo lęk. Wiara daje nam siłę do pokonywania wszelkich trudności, ale pozwala także właściwie przyjąć powodzenie. Jeśli człowiek nie ma wiary, to pozostaje mu lęk o siebie i o to, aby się zabezpieczyć na różne sposoby. Gromadzi więc wszelkiego rodzaju dobra materialne i w nich upatruje lekarstwa na wszystko, a drugiego człowieka traktuje jako potencjalne zagrożenie. To jest złudne, bo z rzeczami nie można stworzyć relacji, ani nie dają one prawdziwego szczęścia i zabezpieczenia. Tylko ufne powierzenie się Panu Bogu może spowodować, że bez lęku przejdziemy przez życie. Wszystko ostatecznie jest w ręku Pana Boga.
- Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat