Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

PUBLICYSTYKA

Armia Wolnej Europy

niedziela, 02 lipca 2017 05:50 / Autor: Tygodnik eM Kielce
Armia Wolnej Europy
Armia Wolnej Europy
Tygodnik eM Kielce
Tygodnik eM Kielce

Rozmowa z Marzeną Grosicką, historykiem z kieleckiej delegatury IPN.

– Przeprowadziła pani badania historyczne dotyczące Armii Wolnej Europy. Co to za formacja?

– Armia Wolnej Europy była organizacją konspiracyjną o charakterze polityczno-wojskowym, która działała w latach 1954-1960 na terenie województwa kieleckiego. Jej celem była walka z reżimem komunistycznym o wolność ojczyzny. Do organizacji należało od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Analizowałam głównie to, co działo się w 10-osobowej grupie AWE w Rakowie, wówczas leżącym w powiecie opatowskim. Początek jej działalności związany jest z Melchiorem Batorskim, pochodzącym z powiatu zamojskiego, w czasie wojny żołnierza Armii Krajowej. W 1944 roku został ciężko ranny w bitwie pod Radecznicą. Po powrocie do zdrowia zaangażował się w tworzenie organizacji konspiracyjnej, walczącej z systemem komunistycznym. Został zatrudniony na poczcie w Rakowie i wówczas zaczął tworzyć struktury podziemnej organizacji. Jako pierwszego zwerbował Waleriana Grosickiego, który w czasie okupacji również należał do struktur konspiracyjnych – najpierw Narodowych Sił Zbrojnych, a później Armii Krajowej. Zaczęli od wydawania ulotek i odezw. Do organizacji przyjmowali kolejnych członków, ale bardzo ostrożnie. To był 1954 rok, wtedy wszelkie działania przeciwko ustrojowi były surowo karane.

– Jak wyglądała walka tej formacji?

– AWE walczyła z komunizmem. Do jednej ze spektakularnych akcji należało wysadzenie pomnika na rynku w Rakowie. Jego historia jest bardzo ciekawa. Powstał w 1928 roku na cześć Józefa Piłsudskiego i pochodzących z gminy Raków żołnierzy, którzy w latach 1918-1920 walczyli o niepodległość i granice Polski. Przetrwał II wojnę, ale w 1956 roku nagle lokalna władza zdjęła z niego popiersie Piłsudskiego i oryginalne tablice, a potem zawiesiła czerwoną gwiazdę. W ten sposób pomnik stał się symbolem wdzięczności dla Armii Czerwonej i przyjaźni polsko-sowieckiej. Kilka miesięcy po tej podmianie Walerian Grosicki wysadził pomnik, co prawda nie całkowicie, ale czerwona gwiazda spadła i nigdy na swoje miejsce nie wróciła. Po latach członkowie AWE mówili, że akcja była bardzo dobrze przygotowana. Obstawili rynek i okoliczne uliczki, aby nikt przypadkowy nie wszedł na miejsce eksplozji. Wybuch był dość duży, w kilku pobliskich budynkach popękały szyby. Po tej akcji milicja prowadziła śledztwo, przesłuchiwała świadków, między innymi mieszkańców rynku, ale przez kilka lat niczego nie udało się ustalić.

– Gdzie działała Armia Wolnej Europy?

– Działania AWE koncentrowały się w Rakowie. Kiedy jednak Melchior Batorski został służbowo przeniesiony na pocztę w Sandomierzu, również tam zaczął tworzyć struktury organizacyjne i co najmniej kilka osób zaangażowało się w pracę tej organizacji. Świadczą o tym zachowane dokumenty dotyczące powiatu sandomierskiego. W latach 1954-1959 do rakowskiej grupy AWE przyłączyli się następujący mieszkańcy Rakowa i okolic: Eugeniusz Chungier ps. „Brzytwa”, Marian Grosicki ps. „Lew”, Stefan Kaszuba ps. „Dąb”, Józef Kobryń ps. „Jastrząb”, Teodor Kotarba ps. „Wilk”, Henryk Malanowicz ps. „Waldek”, Piotr Owsiński ps. „Groźny”, Edmund Sieruga ps. Wenus”, Bolesław Szpak ps. „Młot” i Kazimierz Szpak ps. „Sokół”.

– Ci ludzie działali zbrojnie?

– Z akt śledztwa wynika, że niektórzy członkowie organizacji posiadali broń, generalnie jednak prowadzili działalność kolportażową, ulotkową i dywersyjną. Na przykład na kilku budynkach w Rakowie w 1956 roku pojawił się napis: „Precz z Ruskimi. Nie chcemy sojuszników. Pójdą kacapy damoj”. Ulotki zawierały treści antysowieckie, zachęcające do walki z systemem i wstępowania w szeregi tajnej organizacji. Dodatkowo członkowie AWE wysyłali anonimy do gorliwych działaczy PZPR z ostrzeżeniami, żeby nie angażowali się na rzecz systemu. Na słupie ogłoszeniowym w Rakowie pojawiła się też lista nazwisk członków PZPR. Ostrzegano ich, aby nie byli służalcami Sowietów.

– Jak doszło do rozbicia struktur AWE?

– Dzięki temu, że do AWE należeli ludzie mający doświadczenie konspiracyjne, grupa działała przez około sześć lat i władze nie natrafiły na jej ślad, pomimo wysadzenia pomnika czy wysyłania anonimów do członków PZPR. Przywódcy AWE planowali też akcje ekspropriacyjne, polegające na zdobywaniu funduszy na dalszą działalność. Wiązało się to jednak z dużym ryzykiem. Jedyna akcja zdobycia pieniędzy, z kasy gminnej spółdzielni w Trześni koło Sandomierza, skończyła się wpadką. Pierwsze aresztowania nastąpiły w Wigilię 1959 roku. Początkowo zatrzymanych zostało tylko kilka osób, które brały udział w napadzie. Zaczęło się bardzo brutalne śledztwo. Dwa miesiące później, w lutym 1960 roku, zatrzymany został Melchior Batorski, twórca AWE. Tak wspominał tamten czas: „W śledztwie było pełno gwałtów, bicia, ponurych prowokacji i potwornych męczarni. Byłem przesłuchiwany przez trzy dni i trzy noce przy udziale lekarza, który podtrzymywał moją świadomość i męczarnie. Używano nawet prądu. Kiedy nie mogłem odpowiadać, wrzucano mnie nieprzytomnego do celi. Sączyła się ze mnie krew, którą deptano butami. Rozmowa z oficerem śledczym była poprzedzona potwornym biciem. Mówiłem nie wiedząc, co mówię”. Członkowie AWE byli więc torturowani. Śledztwo prowadzili oficerowie Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach. Po kilku miesiącach przesłuchań, w czerwcu 1960 roku, do więzienia trafili kolejni członkowie AWE. Na jaw zaczęła wychodzić działalność konspiracyjna prowadzona od 1954 roku.

– Co się później stało z tymi ludźmi?

– Śledztwo trwało półtora roku. Na ławie oskarżonych zasiadło 29 osób. Proces prowadzony był bardzo skrupulatnie, zebrany został ogromny materiał dowodowy. Przesłuchano ponad 150 świadków. Sama rozprawa trwała 29 dni, a wyrok zapadał dopiero w styczniu 1962 roku. Wszyscy członkowie AWE zostali skazani na kary więzienia. Najwyższą dostał twórca organizacji Melchior Batorski – dożywocie. Później jego wyrok zmniejszono do 15 lat więzienia, a ostatecznie, na mocy amnestii, do 10 lat. Pozostałym członkom AWE zasądzono od kilku do kilkunastu lat więzienia. Najwyższy wyrok z grupy rakowskiej otrzymał Teodor Kotarba – skazano go na 12 lat więzienia. Pozostałe osoby na 5 lub 6 lat pozbawienia wolności. W ramach procesu nie skazano Waleriana Grosickiego, twórcy i koordynatora dziesięcioosobowej grupy, działającej w Rakowie. Został tak skatowany w śledztwie, że trafił do szpitala na bardzo długie leczenie. W akcie oskarżenia napisano, że „choroba Waleriana Grosickiego rozwinęła się dopiero pod wpływem warunków związanych z długotrwałą utratą wolności”.

– Dlaczego zajęła się pani tą sprawą?

– Kilkadziesiąt tomów akt śledczych i z procesu sądowego znajduje się w kieleckim IPN. Zajęłam się tą sprawą również ze względów osobistych, bo Walerian Grosicki był dziadkiem mojego męża. Zmarł kilka lat temu. Dotychczas mało wiedzieliśmy, co się tak naprawdę wydarzyło, bo do 1989 roku nie można było poruszać tego tematu. Komunistyczna propaganda też zrobiła swoje, bo przez wiele lat z członków AWE robiono bandytów, podobnie jak ze wszystkich „zaplutych karłów reakcji”. Dlatego działalność tej grupy była nieznana. Dziś trzeba wspominać ludzi, którzy z narażeniem życia podejmowali nierówną walkę z komunizmem o wolną Polskę.

Dziękuję za rozmowę.

Katarzyna Bernat

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO