PUBLICYSTYKA
Ale czad!
W okolicach wtorku dostaję zwykle napadu paniki, bo trzeba machnąć felieton, a ja nie wiem o czym. Z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej i wtedy mam ochotę bić czołem przed moim Mistrzem Stefanem Kisielewskim, który przez tyle lat trzaskał teksty, o jakich ja mogę tylko pomarzyć. Tym razem jednak temat był oczywisty: smog!
Rzecz nie jest przyjemna, to fakt. Ale właśnie dlatego pomyślałem sobie, że byłoby dobrze znaleźć jakieś pozytywy w zjawisku, które do tej pory było znane głównie miastu Kraków, a dziś nawet kielczanie się z nim oswajają. Smog może mieć też plusy, poważnie. Zaraz to Państwu udowodnię.
Na przykład kulejący do dziś segment gospodarki zajmujący się produkcją masek gazowych i odzieży ochronnej dla wojska, czyli tak zwanych kombinezonów przeciwchemicznych OP1 i OP2, może być prawdziwym motorem gospodarki. Do tej pory tego rodzaju sprzętu potrzebowali przecież tylko żołnierze, teraz można by (a nawet trzeba) uruchomić produkcję dla cywilów. Nie jest to może odzież twarzowa ani wygodna, w końcu wykonana jest z gumy, ale za to bezpieczna. Zresztą – od czego są kreatorzy mody? Czasami mają pomysły znacznie bardziej ekstrawaganckie niż OP1 i OP2 razem wzięte, więc niech błysną inwencją i zaprojektują nam coś twarzowego. Jest pole do popisu, bo to ziemia dziewicza, nieznana nawet takim gigantom, jak Versace czy Lagerfeld. Mam jedynie nadzieję, że ceny nie zwalą z nóg. To musi być produkcja masowa i dostępna dla każdego, bo w przeciwnym wypadku szaremu Kowalskiemu przyjdzie używać maseczek ochronnych, takich jakie noszą mieszkańcy Tokio, a to gospodarki nie rozbuja.
Smog pomoże palaczom sporo zaoszczędzić. Doznania, jakie dawało im zaciąganie się dymkiem, mają teraz zupełnie za darmo – wystarczy wziąć głębszy oddech. Już słyszę protestujących, że to zrujnuje budżet, bo spadną wpływy z akcyzy. Nic bardziej mylnego. Pieniądze zaoszczędzone na papierosach palacz wyda na konsumpcję, co nakręci popyt. Twierdzę, że sporo na tym zyska rynek księgarski, gier komputerowych i planszowych. Dlaczego? Z prostego powodu: skoro zbyt częste wychodzenie na dwór grozi chorobą płuc, trzeba się zaszyć w domowych pieleszach i jakoś zabić czas. Zwłaszcza że uziemione dzieci inaczej wejdą nam na głowę. Tu zahaczamy dodatkowo o korzyści społeczne – dzięki smogowi poprawią się relacje rodzinne, bo wreszcie będzie czas, by się zająć potomstwem, a nie łażeniem po dworze.
No i wreszcie – dzięki smogowi zdają się opadać zasłony skrywające kulisy wielkiej polityki. Jeśli ktoś nie jest w stanie nadążyć za działaniami opozycji w Sejmie i poza Sejmem, zaczyna się domyślać, co nią powoduje. Prawdopodobnie zaczadzenie.
Ale to temat na zupełnie inny felieton.
Tomasz Natkaniec
