MIASTO
Wskazali ponad 400 hektarów terenów inwestycyjnych w Kielcach
Stowarzyszenie Przyjazne Kielce i radny Maciej Bursztein wskazali ponad 400 hektarów powierzchni, na której można by było stworzyć tereny inwestycyjne. Zaapelowali również do władz Kielc o podjęcie szybkich działań w tym zakresie zaznaczając, że ich brak doprowadza do finansowej i społecznej degradacji miasta.
– Do Kielc każdego roku trafia około 50 inwestorów, którzy chcą tutaj wybudować swoje zakłady. Niestety, nie mogą, ponieważ w Kielcach nie ma terenów inwestycyjnych. Obecnie nasze miasto jest na pierwszym miejscu w kraju pod względem emigracji młodych ludzi. Mamy też najniższe średnie zarobki. To efekt tego, że nie mamy terenów inwestycyjnych – mówi Arkadiusz Stawicki, prezes Stowarzyszenia Przyjazne Kielce.
Przedstawiciele stowarzyszenia wskazali, że wspomniane tereny mogłyby powstać m.in. przy ulicy Malików (60 ha), Wystawowej (20 ha), Łódzkiej (15ha), Szybowcowej (40 ha), Wikaryjskiej (50ha) i Posłowickiej (240 ha).
– To nie jest tak, że wystarczy zrobić plan zagospodarowania przestrzennego i można siedzieć z założonymi rękami. Tereny trzeba skupować. Jeżeli w przeciągu piętnastu lat co roku przekazywalibyśmy trzy-cztery miliony złotych na skupowanie, scalanie i uzbrajanie takich terenów już dzisiaj mielibyśmy do zaoferowania około czterdziestu spójnych własnościowo hektarów, na których mogłyby powstawać miejsca pracy dla Kielczan. Władze Kielc nie rozumieją, że ludzie, którzy nie mają pieniędzy nie wydają ich na mieście. W związku z tym miasto ma problem z aktywizowaniem na przykład centrum. Wszystko umiera – podkreśla radny Maciej Bursztein.
Podczas spotkania z dziennikarzami, przedstawiciele stowarzyszenia przytoczyli ostatnią sytuację z inwestorem.
– Obecnie mamy jednego inwestora, który potrzebuje stworzyć w Kielcach wojewódzkie centrum logistyczne. Potrzebuje trzy i pół hektara działki. Miasto nią nie dysponuje. Wszyscy myślimy, że inwestorzy omijają Kielce szerokim łukiem. To nie jest prawda. Inwestorzy trafiają do Kielc, widzą w nich potencjał, ale nie mają możliwości inwestowania. Wiemy, że tego typu działki muszą posiadać miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, ale w Kielcach praca nad jednym planem trwa kilka lat. Potem zaczyna się walka z uzbrajaniem, które też trwa kilka lat. Musimy dać inwestorowi gotowy produkt. Jeżeli to będzie szybki proces to inwestor u nas zostanie, jeśli nie – pójdzie do gmin ościennych – i tak właśnie najczęściej się dzieje – zauważa przedsiębiorca Igor Hawryszko.
Czekamy na komentarz miasta w tym zakresie.