MIASTO
Trwa Święto Kielc. Sprzedawcy sklepów przy głównym deptaku narzekają na brak klientów.
Jak Święto Kielc i inne akcje organizowane w centrum miasta wpływają na sytuację sprzedawców, którzy mają swoje sklepy przy ulicy Sienkiewicza i w pobliżu niej? Zapytaliśmy o to kilku handlowców. Zdania są podzielone, ale niestety większość z nich twierdzi, że klientów wcale nie przybywa.
- Uważam, że takie imprezy powodują, że do mojego sklepu przychodzi więcej osób, a nawet jeśli niczego nie kupią, to przynajmniej coś obejrzą i wrócą tu innym razem. Zauważyłem, że podczas takich trzydniowych imprez najwięcej osób odwiedza nas w sobotę i jest to na pewno większa liczba niż wtedy, kiedy takie imprezy nie były organizowane - stwierdził właściciel sklepu z torebkami "Jaga".
Jednak zdecydowanie więcej sprzedawców ma na ten temat inne zdanie. - Większość ludzi, jeśli przychodzi do centrum, to bardziej jest zainteresowana straganami i kiermaszem. My natomiast odczuwamy większy bezruch, bo w tym okresie klienci nie są w ogóle nami zainteresowani. Może to by się zmieniło, gdybyśmy my jako handlowcy mieli możliwość wyjść ze swoich sklepów i sprzedawać towar przy ulicy Sienkiewicza - zastanawia się Urszula Swat ze sklepu odzieżowego "Artutek", który mieści się przy ulicy Dużej. - Cieszymy się, że jest taka impreza jak Święto Kielc, ale z utęsknieniem czekamy, kiedy się skończy, żeby u nas coś się zaczęło dziać - dodała.
- Ruch w tych dniach jest znacznie mniejszy. Stragany zasłaniają wejścia do naszych sklepów i klienci ich nawet nie widzą. Poza tym, jeśli już przyjdą do centrum, to idą środkiem ulicy i oglądają stoiska - uzupełniała sprzedawczyni z jednego ze sklepów z obuwiem.