Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

MIASTO

Sprawa schroniska w Dyminach znowu głośna

wtorek, 12 marca 2024 14:28 / Autor: Maciej Piętka
Sprawa schroniska w Dyminach znowu głośna
Sprawa schroniska w Dyminach znowu głośna
Maciej Piętka
Maciej Piętka

Podczas wczorajszej konferencji prasowej, kandydat na urząd prezydenta Kielc Maciej Bursztein wspominał o nieprawidłowościach w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Dyminach. Udało nam się porozmawiać z prezesem stowarzyszenia Arka Nadziei, który odniósł się do zarzutów.

Afera związana z schroniskiem trwa już od kilku lat. W 2021 roku radny Maciej Bursztein złożył zawiadomienie w tej sprawie do prokuratury, które zresztą zostało niedawno umorzone. W nim zarzucał on władzom schroniska korzystanie ze sprzętu kupowanego za dotacje miejskie w prywatnych gabinetach.

– Mamy zabezpieczone notarialnie dowody, dotyczące wykorzystywania np. USG w prywatnych gabinetach weterynaryjnych. Człowiek, który się tym zajmował próbował zatrzeć ślady np. usuwając stronę na Facebooku. Na szczęście w tym wypadku byliśmy sprytniejsi – mówi Maciej Bursztein.

Co ciekawe, gdy zapytaliśmy o to władze schroniska, to te… nie zaprzeczyły.

– Faktycznie tak było. Po prostu w Kielcach nie było wtedy nocnych gabinetów weterynaryjnych, więc jako stowarzyszenie stworzyliśmy taką placówkę. Miasto dofinansowało wtedy lekarza, a sam gabinet był nasz więc jako schronisko nie płaciliśmy za leczenie. Wszystkie sprzęty, w tym USG, woziliśmy więc do wspomnianego gabinetu w nocy. Lekarz jednak nie miał z tego żadnej korzyści majątkowej, na co mamy stosowny dokument – wyjaśnia Wojciech Moskwa, prezes stowarzyszenia Arka Nadziei.

Władze schroniska zaznaczają również, że w tamtym momencie najbliższy gabinet nocnej opieki dla zwierząt znajdował się w Krakowie, a takie działanie było koniecznością.

Na wczorajszej konferencji głos zabrała również Anna Szlufik, była pracownik schroniska.

– Byłam wykorzystywana do pracy w gabinetach komercyjnych za pieniądze miejskie. Nie zgadzam się również na zaniedbywanie zwierząt, mobbing i zastraszanie pracowników. Nie ma mojej zgody na napychanie sobie kieszeni kosztem biednych zwierząt – zaznaczyła Szlufik.

W tej sprawie innego zdania są władze schroniska. Według nich, wszyscy pracownicy, którzy byli oddelegowani do pracy w gabinetach komercyjnych, nie byli wynagradzani z pieniędzy miejskich. Za ich usługi płacić mieli właściciele tychże gabinetów.

 Maciej Bursztein wspominał również o tym, że sprzęt kupowany za dotacje pochodzące z budżetu miasta po pewnym czasie staje się własnością schroniska. Kielecki radny uważa, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca i wskazuje na ryzyka, jakie mogą być z nią związane.

– Z tego powodu przy każdym przetargu dochodzi de facto do szantażu emocjonalnego. Zarządcy schroniska mówią wprost, że jeśli miasto nie przedłuży im kontraktu, to zabiorą cały posiadany sprzęt – stwierdził Maciej Bursztein.

Władze schroniska uważają jednak, że… mają do tego prawo.

– Nie twierdzę, że jeśli przegramy przetarg to zabierzemy cały sprzęt, ale zaznaczam, że prawnie możemy to zrobić. Na takiej zasadzie działa dotacja. Miasto może przecież zatrudnić swoich pracowników i nie ogłaszać przetargu. Wtedy cały sprzęt, który zakupi, będzie jego własnością również po wygaśnięciu umowy – odpowiada Wojciech Moskwa.

Jak widać sprawa jest więc kontrowersyjna, a wielu kwestiach trudno rozsądzić kto ma rację. W najbliższych dniach ma odbyć się konferencja władz schroniska, które chcą przedstawić swoją wersję wydarzeń. Z kolei Maciej Bursztein poinformował, że złożył wniosek do prokuratury o pisemne uzasadnienie umorzenia sprawy.

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO