MIASTO
Setki fajerwerków odpalono jednak na kieleckim Rynku. Było niebezpiecznie!
W noc sylwestrową na kieleckim Rynku odpalono setki fajerwerków, mimo, że miasto zaproponowało uczestnikom Sylwestra pod gwiazdami pokaz laserowy. Sztuczne ognie przynieśli... kielczanie. W pewnym momencie było naprawdę niebezpiecznie.
- Mamy wrażenie, że fajerwerków na Rynku jest w tym roku więcej niż w latach poprzednich - mówił nam w trakcie trwającego pokazu laserowego Tomasz oraz jego znajomi, którzy specjalnie przyszli tu przed północą. - Pokaz laserowy nas nie przekonuje, bo nic prawie nie widzimy, jest jak na zwykłej dyskotece - dodali. Oni, podobnie jak kilkuset kielczan, którzy przebywali po wschodniej stronie Rynku rzeczywiście niewiele zobaczyli z pokazu laserowego (możecie zobaczyć go tutaj). Najlepiej było go widać spod Urzędu Miasta.
Setki kielczan, którzy przynieśli fajerwerki na Rynek, odpalili je w większości tuż po północy. - Jest tutaj niebezpiecznie, każdy stawia petardy, gdzie chce. Jedna z nich uderzyła we mnie - mówiła nam zdenerwowana Monika. W pewnym momencie przy kamienicach znajdujących się po wschodniej stronie Rynku i w pobliżu diabelskiego młyna powstała kilkunastometrowa przestrzeń, z której odpalano fajerwerki. Wiele osób musiało uciekać z tego miejsca. Ochrona nie interweniowała, ponieważ wszystko działo się poza przestrzenią ogrodzoną przez miasto dla uczestników Sylwestra pod gwiazdami. - Może warto, aby w następnych latach całkowicie zamknąć Rynek dla osób, które przyszły tutaj z alkoholem i pod jego wpływem puszczają fajerwerki - mówiła nam Monika. - Przychodzę tu od kilku lat, ale tak niebezpiecznie jak w tym roku nie było nigdy.
Do bezpieczeństwa Sylwestra pod gwiazdami będziemy wracać w kolejnych artykułach na em.kielce.pl