MIASTO
Rocznica śmierci Wojtka Szczepaniaka
Miał zaledwie 17 lat, kiedy Niemcy kazali go rozstrzelać. Wojtek Szczepaniak, bohaterski kielecki harcerz, pozostał wierny swoim wartościom nawet w ciężkim więzieniu. Nie zdradził swoich kolegów i za to spotkała go najwyższa kara od niemieckich zbrodniarzy.
Wojciech Szczepaniak był harcerzem „Szarych Szeregów”.
– Należał do grupy z Baranówka, którą dowodził Zygmunt Kwas. W tej samej drużynie był m.in. jego sąsiad z ulicy, zmarły niedawno Wiesław Gołas. Swoją działalność poświęcili pracy dla Polski. Było to trudne zadanie. Realizowali je jako łącznicy, a mieli wówczas po kilkanaście lat. Włączyli się w działalność konspiracyjną jak umieli – tłumaczy dr Marek Maciągowski, dyrektor Ośrodka Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej w Kielcach.
Wojtek, jako syn oficera i żołnierza, który zmarł w 1942 roku, musiał podjąć pracę zarobkową, aby pomoc matce utrzymać rodzinę.
– Pracował w SHL-ce, w sklepie i w Zakładach „Społem”. Mimo tego codziennego życia zaangażował się w działalność konspiracyjną. Za nią został aresztowany 6 sierpnia przy dostarczaniu meldunku i uwięziony przez Niemców. Przesłuchiwany, bity i torturowany, nikogo nie zdradził. Miał tę świadomość, że grozi mu rozstrzelanie, jednak nie załamał się w śledztwie – dodaje dr Maciągowski.
21 września Niemcy zawieźli go na Stadion Leśny, gdzie o godzinie 4.30 został rozstrzelany.
Pamięć o Wojtku przetrwała m.in. dzięki ks. Zygmuntowi Szczepaniakowi i kolegom z drużyny.